Jak dobrze być w domu... Tak już jest, że jeśli wychowało się w jednym miejscu, to zawsze z chęcią będzie się tam wracało.
Gdy tylko wysiadła z samolotu wiedziała, że jest w domu. Zatłoczone lotnisko, pełno krzyczących ludzi i jeszcze śnieg za oknem. Polska!
Liczyła na wielki transparent na jej przylot. Coś w stylu "Witamy w domu Diana!" a tu nic. Nawet nie raczyli przyjść... Deja vu?
Jadąc zatłoczonym i brudnym autobusem mogła podziwiać biel za oknem. Kto by pomyślał, że w tym roku tyle go naleciało? Ale co to byłyby za święta bez śniegu?
Choć na dworze temperatura nie była wyższa niż minus dziesięć stopni, to czuła ciepło w sercu, gdy wchodziła do swojego dawnego mieszkania. Nawet nie przemknęło jej przez myśl, żeby pukać. Poza tym nadal miała klucze, a wiedziała, że ktoś jest w środku, bo słyszała śmiechy.
Otworzyła drzwi. Automatycznie wszystkie wspomnienia wróciły. Ale czuła, że to już nie jest jej dom...
Śmiechy dochodziły z sypialni Laury. Chcąc, lub nie chcąc otworzyła drzwi.
-Ups, przepraszam Lars...
Powiedziała widząc swoją przyjaciółkę w dwuznacznej sytuacji.
-Jezu, Diana! Ty już tu?
Powiedział chłopak.
-Filip? Ty? Laura?
Zamurowało ją. Musiała wyglądać naprawdę zabawnie stojąc z walizką w ręku, z buzią i oczami szeroko otwartymi.
Filip był najbardziej zaskoczony całą sytuacją. Ze skrępowania zaczął zakrywać się kołdrą. Laura nie mogła wytrzymać całej tej "dziwnej" sytuacji i wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Więc już wiesz.
Powiedziała w między czasie.
Jak się później wszystko okazało, nowa przygoda tej dwójki trwała już ponad dwa miesiące. Czyli jednak twierdzenie "kto się czubi ten się lubi" sprawdza się w praktyce. Kto by pomyślał, że Malik i Sabkowska będą razem...
-Wy tak na poważnie? Czy tylko dla zabawy?
Spytała Diana jedząc obiad.
Popatrzyli po sobie. Żadne nie potrafiło podać odpowiedzi.
-Ja wam nigdy nie wybaczę, że mi nie powiedzieliście....
Powiedziała smutno.
-Nie gniewaj się... Nie chcieliśmy mówić Ci tego przez telefon...
Ale wymówkę wymyśliła...
***
-Jak ja za tym tęskniłam...
Mówiła, gdy płatki śniegu zdobiły jej ciało.
-Chyba nie wiesz co mówisz. Ja bym wolała, żeby tego cholerstwa nie było. Chciałabym mieć wieczne lato...
-To przeprowadźcie się od mnie...
-Do Hiszpanii?
Dopowiedział Filip.
-A dlaczego nie? Fajnie będzie.
Zapanowała niezręczna cisza. Żadne nie wiedziało co powiedzieć.
-No dobra, nie chcecie to trudno.
-Dianuś... My tu mamy swoje życie. Pracę, znajomych, rodzinę. Nie możemy tego wszystkiego zostawić.
-Dobra, nie było tematu.
Kroczyli dalej białym parkiem w pełni księżyca, gdy Filip poszedł po gorącą herbatę. Stojąc pod wielkim dębem, Laura wyciągnęła z kurtki pudełko.
-Taki mały prezent.
Powiedziała wręczając go Dianie.
-Żebyś nigdy nie zapomniała o naszej przyjaźni. Dopóki będziemy je miały przy sobie, nic nas nie rozłączy.
-Nawet kilometry.
Dopowiedziała Diana zapinając naszyjnik na szyi przyjaciółki.
Przyjaźń to coś niesamowitego, to nierozerwalna nić, która łączy ludzi. Łączy na zawsze. Nawet jeśli przechodzi ona trudne chwile i wydaje się, że nie będzie już tak jak dawniej, ona powraca silniejsza, dojrzalsza i twardsza. Po prostu lepsza. Bo nie ma przyjaźni idealnej. Każda musiała przejść przez większy lub mniejszy dołek. Każda musiała wycierpieć, by stać się niepokonana.
***
-Musisz już jutro wyjeżdżać?
Zaczął Filip leżąc głową na udach Diany.
-No muszę... Jeszcze nigdy nie miałam takich świąt. Ja w ogóle ich nie czuję... Cały czas jestem w drodze. Od Chile, aż po Polskę i Londyn... To nie są prawdziwe święta.
-Święta powinnaś spędzić z rodziną. Wypocząć.
-Ja je spędzam z rodziną. Nie moja wina, że mam ją na każdym krańcu świata. Wy tutaj, Alexis i Nathan w Chile, a dziadek w Londynie...
-Alexis to nie Twoja rodzina...
Dało się wyczuć, że Malik jest zazdrosny.
-Fifi, wiem... Ale jak jestem sama w Hiszpanii, to on mi ja zastępuję... Jest dla mnie jak brat...
-Brat?
Spytał oburzony.
-Z tego co pamiętam, przez ostatnie dwadzieścia lat, ja byłem Twoim bratem.
-Filip, to nie tak... Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało...
-Ale zabrzmiało.
Powiedział i zamknął się w pokoju.
-Diana, nie martw się...
Zaczęła Laura przytulając dziewczynę.
-Jemu Ciebie bardzo brakuję. Nawet przez sen słyszę, jak wypowiada Twoje imię... On nie może pogodzić się z tym, że Ciebie przy nim nie ma. On jest od Ciebie uzależniony.
-To musi chyba rzucić ten nałóg... Ja nie mogę tutaj zostać. Dziadek nie jest już taki młody...
-Zrobisz jak zechcesz, ale nie wyjeżdżaj będąc z nim pokłócona...
-Nie miałam takiego zamiaru.
Kończąc poszła do pokoju Filipa. Leżał na łóżku i patrzył w sufit...
-Fifi...
Zaczęła. Odwrócił się tyłem do niej.
-Ja nie chciałam... Ale zrozum mnie. Też się czuje dziwnie wiedząc, że jesteś z Laurą. Zawsze ja byłam dla Ciebie ważniejsza, ba! ty nawet z Laurą nie rozmawiałeś normalnie. Teraz jest inaczej. Ty ją kochasz. Ja zostałam w tyle. Czuję się tak samo jak ty. Ale ja nie robię z tego problemu. Cieszę się z Twojego szczęścia i chce tego samego od Ciebie...
Między ludźmi zdarzają się różne rzeczy. Ale najważniejsze to wyjaśnić, wybaczyć i iść dalej.
-Przepraszam. To nie jest tak, że zostałaś w tyle. Zawsze będziesz dla mnie osobą, dla której w jednym momencie rzuciłbym wszystko. Nie zapomnij o tym. Jesteśmy przecież przyjaciółmi. Na zawsze.
Mówił patrząc na Dianę.
-Jesteśmy przyjaciółmi. Ty płaczesz, ja płaczę. Ty się śmiejesz, ja się śmieję. Ty skaczesz z mostu, ja biegnę po łódkę i ratuję twoją upośledzoną dupę!
Powiedziała i wtuliła się w ciepłe ciało Filipa.
-Co tu się wyprawia?
Wykrzyczała Laura widząc leżącą Dianę na Filipie.
-Kanaapka!
Krzyknęła znów i położyła się na plecach Diany.
-Laurra! Złaź!
Krzyknęła dziewczyna.
-Cichoo serze. Od dziś jesteś ser. Filip to bułka, a ja to sałata.
Cóż, pomysły to ta sałata miała, nie powiem.
***
-Wy dziś do rodziny swojej jedziecie?
-Tak. Już górale na mnie czekają. Oj, spiję się spiję...
Dodał Filip.
-To cóż, Wesołych świąt.
-Raczej Wesołego sylwestra, bo już prawie po świętach.
-Tylko, żebym we wrześniu nie została ciocią.
Podsumowała wszystko Diana podchodząc do drzwi samolotu.
Oboje popatrzyli po sobie i wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Do zobaczenia!
Usłyszała, gdy drzwi się zamykały.
-Filip, myślisz...
-Przestań, na co nam dziecko? My karierę robimy.
-Tak...
***
Londyn w porównaniu do Wrocławia, czy Barcelony to kompletnie obce miasto. Nie biorąc nawet pod uwagę wielkości, czy ilości ulic, ale ludzi. W Londynie nie ma bliskiej osoby, wszyscy tam są obcy. Owszem. Ma tam ciotkę, wuja i kuzynów, ale jak często ich widuje? Raz na dwa lata? Czy widząc kogoś tak "często" można poznać tą osobę? Też tak sądzę...
***
-Disiu! Tutaj!
Usłyszała wychodząc z samolotu znajmy głos.
Ricardo wraz z trojgiem dzieci stał z wielkim transparentem- "¿Quién estoy viendo? Bienvenido Disiu!" Ah, ten Ric...
-Cześć dziadku.
Powiedziała przytulając się do dziadka.
-Witaj Disiu. Możesz ich nie pamiętać. To są Emma, Rodger i Vanessa.
Mówił pokazując powoli troje dzieci. Kolejno w wieku trzynastu, dziesięciu i sześciu lat.
-Emme i Rodgera pamiętam. Gorzej z tą śliczną blondyneczką.
Powiedziała i pogłaskała po głowię słodką blondynkę z kucykami na głowie.
Najmłodsza córka Rica- Emanuella, mieszka w Londynie od piętnastu lat. Jest szczęśliwą żoną i matką. Nigdy nie przejawiała miłości do swojej drugiej ojczyzny- Hiszpanii. Jedyne co ją z nią łączy to imię i panieńskie nazwisko. Nawet jej pierwsza ojczyzna nie była tą, którą sobie wymarzyła. Spełnia się w Anglii. To tutaj zawsze chciała zamieszkać i wychowywać dzieci. Udało jej się to.
Państwo Litter mieszkają w niewielkim, dwupiętrowym domku na obrzeżach miasta. Miła, naturalna okolica w sam raz do wychowywania dzieci.
-Diana! Jak dobrze, że dotarłaś cała i zdrowa!
Powiedziała ciotka Emanuella. Wyglądała jak typowa hiszpanka. Ciemna karnacja, włosy, oczy. Była prześliczna. Dlaczego wstydziła się swojej drugiej ojczyzny? Dlaczego nie chciała być hiszpanką?
-Miło Cię znów widzieć.
Wydukała z siebie nie wiedząc co ma mówić. Ciotkę widzi tzreci raz w życiu. O czym ma z nią rozmawiać?
-Rozgość się. Emma pokaże Ci Twój pokój
-Chodź!
Dopowiedziała Emma ciągnąć kuzynkę za rękaw.
Pokój nie duży. Czegóż mogła się spodziewać w domu, w którym mieszka aktualnie siedem osób? I tak dobrze, że będzie spała sama.
-Kiedy się rozpakujesz, przyjdź na obiad.
-Dobrze.
Odpowiedziała i rozłożyła się na łóżku. Miała nadzieję, że w końcu odpocznie. Przecież tu nic nie musi. Nikt jej nie będzie siedział na głowie, nigdzie nie musi chodzić, nic robić. Tylko jeść i spać. Właściwie nic się nie pomyliła. Pierwszy(i ostatni) dzień w Londynie minął bardzo, ale to bardzo nudno. Tylko obiad, łóżko, kolacja łóżko.
-Hallo?
Odebrała leniwie telefon, który zapodział się gdzieś w torbie.
-...
-Tak. Wszystko w porządku. Wy już w Hiszpanii?
-...
-A kiedy wracacie?
-...
-Szkoda. Trochę będę się sama nudziła.
-...
-Wiem. Wszystko dzięki Tobie Alexis. I za to Ci dziękuję.
-...
-Dobrze. Ale wiesz, ja już próbuję zasnąć. Jak możesz, to ułatw mi to. Porozmawiamy rano.
-...
-Wiem, ale wiesz, że są strefy czasowe? W Londynie jest teraz dwudziesta trzecia...
-...
-Do zobaczenia. I pozdrów Ivette.
-...
Ledwo odłożyła telefon i już zasnęła. Była bardzo zmęczona. Cztery dni w ciągłym biegu robią swoje. Nareszcie znalazła miejsce, w którym nie słyszy wiecznym przechwalań Alexisa, kłótni lub nie kłótni Laury i Filipa i wiecznych narzekań każdego z osobna. Mogła odpocząć. A najlepiej się odpoczywa wiedząc, że jutro też będzie się odpoczywało... Ah, jak ona by tego chciała...
***
Londyn to śliczne miasto. W szczególności zimą. Biała pokrywa śnieżna jest o wiele okazalsza niż deszcz, który gości tutaj bardzo często.
Spacer ulicami Londynu gwarantują wspaniałe wspomnienia. Obiad w ekskluzywnej restauracji i koncert symfoniczny na zakończenie wspólnego dnia.
Hiszpania czeka. Samolot już czekał, gdy dotarli na lotnisko.
-Diana, kiedy nas znów odwiedzisz?
Spytała Emanuelle.
-To zależy, czy mnie zapraszacie.
-Oczywiście! Zawsze będziesz mile widziana.
-W takim razie postaram się odwiedzić was jak najszybciej.
Odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
-No, kochani pora się zbierać.
Powiedział Ric.
Diana i Emanuelle.
-Tak, zadzwoń jak wylądujesz..
-Oczywiście.
***
-Szybko! Oni zaraz wylądują!
Krzyczał Alexis pakując wszystko do samochodu.
-Wiem! Czekaj, jeszcze balony.
Dopowiedział Nathan i wpakował resztę do samochodu.
Po kilkunastu minutach byli już na lotnisku. Transparent z napisem "¡Por fin! ¡Bienvenido a casa!" wisiał w całej swojej okazałości. Trzy balony na krzyż, które trzymał Alexis zasłaniały mu twarz, by zakochane w nim na zabój fanki go nie dopadły.
-Ej, Alex zapomnieliśmy jej imię napisać... Jak się domyśli, że to my?
Spytał Nathan jedząc bułkę.
-Nie ma? To może nagramy na telefon i puścimy?
-Głupi jesteś?
-A masz farbę przy sobie? Nie sądzę. Wyciągaj telefon i zdzieraj gardełko.
"Diana! Diana! Diana, Diana Dianaaaaa! lalalalalalalalalalaaa! i Riccc! " gościło już na telefonie Nathana. Gdy tylko samolot wylądował puścili nagranie i stanęli na baczność. Wkrótce po tym im oczom ukazała się Diana i jej dziadek, którzy od razu udali się w ich stronę.
-Cześć wam!
Powiedziała i przytuliła się do Sanchezów.
-Dobrze Cię widzieć. I Pana Panie Nevárez.
-Oo, zrobiliście transparent...
Powiedziała i przyglądała się napisowi.
Dom... Tak. Wreszcie to zrozumiała. Musiała pomieszkać w krótkim czasie w kilku miejscach, by zrozumieć gdzie jest jej dom. Wiedziała, że to w Hiszpanii chce spędzić resztę swojego życia. Tutaj, poczuła, że znów ma prawdziwy dom i rodzinę.
bardzo fajny rozdział czekam na więcej :P
OdpowiedzUsuńMiło mi :) dziękuję za opinię.
Usuńjest 4 rozdział :3 http://toniesenfcbarcelona.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział, komentarze mile widziane :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńhttp://amorenbarcelona.blogspot.com/2013/06/3-najpiekniejsze-miejsce-w-barcelonie.html <-- 3 rozdział
Cudnie piszesz! Naprawdę nasz do tego talent! *.* ♥
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania, wyrażania opinii w komentarzach i dodawania do obserwowanych. ;)
http://forever-hyhy.blogspot.com/
pozdrawiam! ;*
Oh, dziękuję :3. Oczywiście, zajrzę.
UsuńŚwietne , będę wpadać częściej ;* Nowy rozdział - http://wakcjewbarcelonie.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :). Będę zaglądała.
UsuńIdealne... Nic więcej nie jestem w stanie napisać... *__*
OdpowiedzUsuń:>
UsuńPodoba mi się to, że nie piszesz tylko o kilku bohaterach. Ty wplatasz to kilku i wszyscy są bardzo ciekawi. Bardzo lubię Filipa. Widać, że kocha Dianę i nie jest mu łatwo bez niej. Mam nadzieję, że pojawią się jeszcze wątki z nim i z Laurą ^^.
OdpowiedzUsuńPrzecież nie mogło by być inaczej. Filip i Laura są częścią Diany, jeszcze nieraz się pojawią, nie martw się :3
Usuń