Czy ten rok był udany? Czy udało mi się zrobić wszystko co zamierzyłam? Czy przyszły będzie lepszy? Co mi się przytrafi? To tylko nieliczne z pytań, które zadaje sobie każdy, gdy zbliża się Nowy Rok.
***
Jak co roku, trzydziestego grudnia wszyscy piłkarze FC Barcelony goszczą na stadionie i razem spędzają przedostatni dzień roku. To już taka Katalońska tradycja. Wszyscy wraz z osobami towarzyszącymi jedzą wspólny obiad i podsumuwują zeszły rok. Ale nie jest to zwykłe spotkanie w dresie. O nie! Na nim każdy chce wyglądać najlepiej jak może. Nie jest to tylko miłe dla nich samych, ale także dla innych. Fajnie jest zobaczyć Barcelonistas w garniturach, a nie tylko w dresie...
Wyglądają naprawdę elegancko.
***
-Cieszę się, że ze mną pojechałaś.
Powiedział Alexis kierując się na stadion.
-No wiesz... Co by pomyśleli, gdybyś zjawił się sam? Przecież jesteś Wielki Sanchez. Nie możesz być samotny.
-Prawda. Mówiłem ci, że ślicznie Ci w tej sukience?
Mówił spoglądając na Dianę.
-Nie słodź, nie słodź.
Diana zaczęła zauważać, że dzieje się z nią coś niedobrego... Zawsze Alexisa traktowała jak kumpla, nigdy nie pomyślała, że mogą być kimś więcej. Dobra, raz tak pomyślała, ale to było na samym początku znajomości, teraz to co innego. Teraz każde słowo, każde zdanie, które chce powiedzieć w obecności Alexisa, zastanawia się nad nim dwa razy. Nie chce się zbłaźnić. Teraz każdy komplement od niego przyjmuje inaczej, bardziej się nad nim zastanawia i zostaje on głęboko w jej sercu. Czy ona się w nim zakochała?
Minęło kilkanaście minut i już byli pod stadionem. Spotkanie zaczynało się o szesnastej. Mieli jeszcze kilka minut, które postanowili wykorzystać na spacer po murawie. Nie byli jedyni. Po trawie chodziło jeszcze kilka osób.
-Co zazwyczaj robicie na takich spotkaniach?
Spytała Diana.
-Wiesz... Najpierw trener podsumuwywuje cały miniony rok, mówi swoje założenia na następny i składa nam życzenia. Później jest wspólny obiad. Rozmowy, śmiechy... Jak wszystko dobrze idzie, to są też tańce. Rok temu to było dopiero coś... Wyobrażasz sobie Fabregasa i Albę tańczących razem na stole? Może w tym roku będzie powtórka...
Kończąc mówić weszli na umówioną salę. Zajęli pusty jeszcze stolik i czekali na przyjaciół. Po kilku minutach sześciu osobowy stolik był już zajęty. Diana z Alexisem, Shakira z Gerardem i Alba z Thiago. Tak Thiago.
Gdy po ponad półgodzinnej przemowie trener Villanova życzył wszystkim wielu sukcesów można było zabrać się za obiad.
-Diana...
Zaczęła Shakira siedząca obok brunetki.
-Od dawna jesteś w Alexisem?
-Co proszę?! Nie jesteśmy razem! Dlaczego wszyscy tak sądzą?
Spytała. Na szczęście nikt inny nie usłyszał pytania Shakiry, gdyż wszyscy zajęci byli sprzeczaniem się jaka gwiazda dostanie w tym roku Oskara.
-Nie? Ale wyglądacie... Dobra. Nie będę się wtrącała. Chyba, że chcesz mi opowiedzieć o tym co jest, a czego nie ma między wami?
Powiedziała i w komiczny sposób poruszyła brwiami.
-Nie chcę. Lepiej ty opowiedz mi o tym, co siedzi w Twoim brzuszku. Mogę dotknąć?
Spytała i już po chwili trzymała rękę na brzuchu Isabel. Nic specjalnego nie poczuła, ale widziała uśmiech na twarzy przyszłej matki.
-To będzie chłopiec. Nie mamy jeszcze imienia, ale jest kilka opcji. Już niedługo się zobaczymy kochanie.
Powiedziała i pogłaskała się po brzuchu.
-Już mu zazdroszczę. Mieć takich wspaniałych rodziców to czysta przyjemność.
Rozmowy trwały długo. Tak samo jak długo nic się nie działo. Ogólnie rzecz ujmując to nic się nie działo. Przez cztery godziny jedli i rozmawiali. Na co innego mogła liczyć, skoro wokół nich było pełno prezesów i dyrektorów...
Gdy po godzinie dwudziestej pierwszej większość z Barcelonistas były już w domu Diana szukała swojego buta...
-Alexis! Gdzieś ty go schował?
Spytała poirytowana całą sytuacją. Ściągnęła buty na chwilę, by nogi odpoczęły. Teraz została z jednym.
-Ja nie wiem. Nie gustuje w takich butach. Wole trampki.
-Alex... No proszę Cię... Jak ja pójdę do domu?
-Nie mam go! Spytaj kogoś innego.
-Alex...
Spytała i popatrzyła na niego wzrokiem skrzywdzonego pieska.
-Już nie rób takich maślanych oczek. Dałbym Ci go, ale nie mam.
-Naprawdę?
Spytała, gdy już opuściła ją nadzieja.
-Tak.
-To kto go ma?
-Nie mam pojęcia.
-Przecież nie będę szła na boso... Jest już zimno i daleko zaparkowałeś...
-Mam pewne rozwiązanie...
Powiedział i podszedł do dziewczyny. Szybkim, zwinnym ruchem ręki wziął ją na ręce i powoli zaczął kierować się do wyjścia. Wyobrażacie sobie jak musiała się czuć? Prawda, zna go już ponad pół roku, są dobrymi przyjaciółmi, ale przecież to nadal boski Sanchez. Sanchez, o którym rok temu tylko marzyła, a dziś on ją nosi na rękach. Dokładnie słyszy jego oddech na swojej szyi i czuje bicie jego serca. Serca, które tak bardzo chciała mieć dla siebie.
-Mam nadzieję, że jutrzejszego sylwestra spędzisz z nami?
Spytał otwierając drzwi od mieszkania.
-A zapraszacie mnie?
-Diano. Ty już nie jesteś obca. Jesteś jedną z nas. Jesteś naszą przyjaciółką. A przyjaciół traktujemy jak rodzinę. Nie musisz uprzedzać jak chcesz przyjść. Ba! Nie musisz nawet dzwonić jak przychodzisz. Zawsze tam gdzie my tam i ty. Nie jesteś sama. Nigdy nie będziesz sama. Zapamiętaj to. Chcę, żebyś przyszły rok zaczęła z nami. Chcę, żebyś cały następny rok była z nami.
-Naprawdę? Jestem dla was ważna?
-Jeszcze się pytasz? W naszym Hiszpańskim życiu jesteś najważniejszą kobietą. Chyba zdążyłaś to zauważyć.
Nikt jej takich słów nie mówił. Czuła się wyjątkowa i doceniana. W głębi serca chciała to usłyszeć. Do pełnego spełnienia brakowało tylko ust Alexisa. Ust na jej ustach.
-Jesteś jak siostra. Młodsza siostra, którą trzeba się zajmować.
Chyba się przeliczyła. Siostra? Ona nie chce być siostrą!
-Siostra... Tak...
-Powiedziałem coś źle?
Spytał natychmiast Alex, który zauważył nagłe pogorszenie nastroju "siostry".
-Nie. Wszystko powiedziałeś idealnie. Jestem po prostu zmęczona. Do jutra.
Powiedziała i zniknęła za drzwiami. ~Baby są jakieś inne...~ Pomyślał i wszedł do mieszkania. Nathan, który przedostatni dzień w roku postanowił przeznaczyć na sprzątanie w szafkach, tak się zmęczył, że leżał na podłodze otoczony stertą ciuchów i śpiewał sobie pod nosem.
-Ty się dobrze czujesz?
Spytał ściągając krawat i widząc brata na podłodze śpiewającego "I'm sexy and I know It!".
-Nie. Nie ogarniam tych ciuchów. Wychodzą mi takie jakieś krzywe jak je składam...
Powiedział zrezygnowany.
-No, ja ci nie pomogę. Sam tego nie umiem.
-I mam je tak zostawić?
-Noo, to Twój pokój i Twoje ciuchy. Rób co chcesz.
Powiedział i poszedł do łazienki się odświeżyć.
-Rób co chcesz...
Powtórzył i zaczął śpiewać dalej.
***
Najczęściej poruszają nas te słowa, które ktoś wypowiedział niechcący, mimochodem. Nie o tym myślał, nie o to mu chodziło, ale właśnie to trafiło... Ale żyjąc wspomnieniami nie zmienimy przeszłości. Nawet jeśli nie wiadomo jak trudne by to było trzeba zaprzestać. Tracimy wtedy tylko cenny czas, który możemy wykorzystać na stawianie nowych kroków. Kroków do przodu. Nigdy nie wiadomo jaka przyjdzie następna karta. Czy będzie to miłość czy choroba. Trzeba brać życie takim jakie jest i sprawić, by liczył się każdy dzień. Żyjąc przeszłością, nie zmienimy przyszłości. Trzeba dbać o jak najlepszą teraźniejszość, by nie tkwić w miejscu.
Każdy chciałby obudzić się, zaparzyć kawę do dwóch kubków i jeść śniadanie ze świadomością, że obok jego szczęście cicho śpi. Tylko czy to szczęście pojmie kim jest zanim będzie za późno...
***
Ta niewiedza, ta nie moc, ta nicość. To coś zbudziło ją ze snu. "Siostra" to słowa tkwiło w jej głowie to teraz. Może tak musi być? Może oni nie są dla siebie? Czy dalej ma się łudzić? Czy próbować?
Wchodząc do kuchni zobaczyła Ricardo, który pakował ciuchy do torby.
-Wyjeżdżasz gdzieś?
Spytała jeszcze zaspana.
-Tak. Może i jestem stary, ale nie mam zamiaru spędzać sylwestra samotnie.
-Dziadku, przecież ja jestem.
-Disiu... Przecież wiem, że nie chcesz spędzać tego dnia z dziadkiem. Już na pewno Alexis coś szykuje. O mnie się nie martw. Jadę do mojego dobrego znajomego pod Madryt. Po za tym mam z nim sprawy do obgadania.
-A jak długo Cię nie będzie?
-No, myślę, że z tydzień do przynajmniej.
-Ile? To niezła balanga się szykuje...
-Diana. Nie balanga, tylko sprawy biznesowe.
-Tak, tak. To baw się dobrze.
-Ty również Disiu.
Powiedział i całując wnuczkę w czoło wyszedł z mieszkania. Została sama. Sama ze swoimi dręczącymi myślami.
Po śniadaniu i doprowadzeniu siebie do porządku postanowiła porozmawiać z Alexisem. Nie mogła tak dłużej żyć. Sama nie widziała co czuje. A to chyba najgorszy stan.
Tak jak powiedział, weszła do mieszkania jak do siebie. Nieuniknione było usłyszenie śpiewu Nathana i tańców do tego bełkotu.
Wyglądali przezabawnie. Nathan siedział na blacie kuchennym z gitarą i śpiewał skoczne piosenki, a Alexis wywijał tyłkiem na prawo i lewo w rytm słów brata.
Nie zraził się nawet widząc stojącą w drzwiach Dianę. Wręcz przeciwnie. Podbiegł do niej i chwytając ją za ręce zaczął tańczyć razem z nią.
-Alex! Puść mnie!
-No co? Trzeba się rozgrzać przed wieczorem!
Powiedział śmiejąc się.
-Alex..
Odpuścił. Widział, że nie jest w humorze. Chyba nie dało się tego nie zauważyć. Szczerze, to nawet nie chciała tego ukrywać.
-Stało się coś?
Zaczął Nathan odkładając gitarę.
Nie odpowiedziała.
-Jadłaś śniadanie?
Spytał na rozluźnienie Alex.
-Ty, jest już po trzynastej. Chyba pora na obiad.
-Faktycznie... Jak ten czas leci...
Powiedział kładąc się na kanapę.
-To chcecie obiad? Zaraz coś ugotuję.
-Nie, to nie jest konieczne. Poleż sobie.
Chciała porozmawiać. A została sama w kuchni. Nathan wrócił do składania ciuchów, a Alexis rozkoszował się chwilą odpoczynku, która nie trwała długo.
-Alexis, chciałam porozmawiać.
Powiedziała Diana siadając w nogach Alexisa.
-Stało się coś?
-Chyba tak... Bo ja...
-No, wyduś to z siebie.
-Bo ja...
-Matko Katalońska! Zapomniałem!
Krzyknął jakby co najmniej zobaczył ducha zmarłej babki. Zaraz po jego krzykach w pośpiechu założył na siebie spodnie i zmienił koszulkę. W tym momencie po Sanchezie nie było już śladu. Zniknął.
-Gdzie on tak pobiegł?
Usłyszała z pokoju, do którego od razu poszła.
-Nie wiem. Co ty robisz?
Spytała widząc to "coś" co robił Nathan.
-Umieram. Tego nie da się złożyć. Te ciuchy to wymysł szatana!
Powiedział i rzucił ciuchy na podłogę.
-Daj to ciamajdo...
Powiedziała i zaczęła składać koszulkę.
-Jak ty to zrobiłaś?
Powiedział zdziwiony widząc idealnie złożoną koszulkę.
-Jestem córką szataana!
Złożyła jeszcze kilka ciuchów i przyszła pora na Sancheza. Oj, nie umie tego chłopak...
-Pomogę Ci.
Powiedziała i złapała chłopaka za ręce.
Z jej pomocą szło mu to dużo lepiej. Przyjaciele? Tego tak bym nie powiedziała... Oboje poczuli się nieswojo, gdy ich ręce się zetknęły. Jakby stresowali się swoją obecnością...
-I widzisz? Udało się.
Powiedziała i usiadła nieco dalej.
-Ledwo, ale udało.
I znów wszystko wróciło do porządku dziennego. Rozmawiali normalnie, bez stresu. Tylko ten dotyk...
-I jak z dzisiejszym wieczorem? Mnie dziadek zostawił samą, mówił, że wy się mną zajmiecie.
Spytała, gdy ciuchy złożone leżały już w szafie, a oni sami oglądali telewizję.
-Możesz nie przetrwać sylwestra z nami... Ja ledwo zeszłorocznego przeżyłem. Pierwszy z piłkarzami z Barcy... Działo się, działo... Jesteś na to gotowa?
-W stu procentach!
-To już Twój wybór.
-Ale... to będzie tutaj?
Spytała niepewnie.
-No co ty! Ja chce jeszcze mieć mieszkanie! Zresztą już nie na długo...
-Nie na długo? Zostawiacie mnie?
Powiedziała smutno.
-Niestety. To mieszkanie jest za małe. Alexis chce czegoś większego. Chce być bliżej kolegów.
-Rozumiem. To gdzie będzie ta impreza?
-U Cesca. Z tego co mi Alexis mówił.
-I ta jego Daniella się zgodziła? Z tego co pamiętam nie wygląda na miłą...
-No co ty! Jest spoko. Zobaczysz.
***
Kobieta płeć piękna i niepowtarzalna. Szczególnie w tą ostatnią w roku noc. Każda, każda bez wyjątku chce czuć się wtedy piękna, atrakcyjna. A co z tym idzie, pełno czasu musi przesiedzieć w łazience, by doprowadzić się do pożądanego wyglądu. Ale efekt jest zniewalający.
Diana nie należała do kobiet, które ślęczą dniami i nocami przed lusterkiem. Ona miała tyle dobrze, że bez makijażu i drogich ubrań podobała się innym. Była po prostu bardzo ładna. Ale w sylwestrową noc chciała wyglądać zniewalająco. Udało jej się to. Alexis i Nathan, przez całą drogę do domu Cesca nie mogli oderwać od niej wzroku. A, że siedzieli obok, mogli w spokoju przyglądać się temu "dziełu" nie przejmując się niczym.
Gdy po kilku dziesięciu minutach byli pod domem Cesca usłyszeli głośnie "gool" dochodzące z salonu. Dlaczego mnie to nie dziwi?
-Cześć!
Powiedział Alexis tuż przy wejściu. W salonie siedzieli Messi, gospodarz domu i syn Danielli- Joseph, którzy grali w Fifę.
-Sanchi! Cześć, siadaj zagrasz z nami.
Powiedział Messi i podał pada Alexisowi, który nie myśląc od razu się przyłączył.~No to świetnie się zaczyna...~ Przemknęło przez myśli Dianie. Gdy Nathan przyłączył się do chłopaków, jedyna dziewczyna w tym towarzystwie postanowiła poszukać kogoś tej samej płci. Gdy chodziła po wielkim domu, usłyszała śmiechy z pokoju gościnnego na piętrze. Nie zastanawiając się weszła do środka. Na łóżku leżała Daniella ze swoją córką i partnerka Messiego z synem. Na co ona brała kilkumiesięczne dziecko na imprezę z przyjaciółmi? No cóż, ona się będzie nim zajmowała...
-Cześć... Nie przeszkadzam?
Powiedziała na wejściu nieco speszona.
-Diana! Cześć. Miło, że przyszłaś.
Powiedziała Antonella, która karmiła dziecko. Nie czekając długo usiadła obok kobiety i przyglądała się dziecku.
-Przyszłaś z Sanchezami?
Spytała Daniella.
-Tak. Z obojgiem.
Odpowiedziała.
-To fajnie! Uwielbiam Alexisa. Jest tak zabawny i miły. Po prostu idealny kumpel.
Dopowiedziała Rocuzzo.
-Tak, kumpel...
***
Około godziny dwudziestej pierwszej zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi. Na szczęście (lub też nie) Daniella i Antonella postanowiły spędzić sylwestra w cichym i spokojnym miejscu razem z dziećmi. Przyłączyła się do nich Shakira i Patricia, które do porodu miały coraz bliżej. Można powiedzieć, że otworzyły przedszkole, gdyż we czworo opiekowały się ponad dziesiątką dzieci. Szczerze, kto by chciał mieć takiego sylwestra? Ale nie ma się co dziwić... Przynajmniej Iniesta, Valdes, Pinto i Alves nie musieli martwić się o dzieci. Opiekę miały wyborną.
-Nathan, widziałeś Alexisa?
Spytała Diana, gdy dokopała się do Sancheza, który leżał gdzieś w łóżku Fabregasa, a może to nie było jego łóżko?
-Kręcił z jakąś dziewczyną w kuchni... Ale nie jestem pewien.
Poszła sprawdzić. Gdy weszła, jej oczom ukazał się Alexis w objęciach pięknej blondynki. I jakby całe zauroczenie Alexisem pękło. Niczym bańka mydlana. Widząc go całującego się z zupełnie obcą dziewczyną, zdała sobie sprawę, że on nie jest dla niej. Zdała sobie sprawę, że całe to zauroczenie to jedna wielka pomyłka. On jest pomyłką? A może tak jej się tylko wydawało? W jej małej, niczego nieświadomej główce uroiła się myśl, że nie jest odpowiednia dla niego. Nie ma co nawet marzyć. Lepiej będzie jak zapomni. Ale czy to będzie łatwe?
-Cześć Diana! Która godzina?
Spytał gdyby nigdy nic.
-Po dwudziestej drugiej kilka minut. Nie przeszkadzajcie sobie.
Wyszła. Każda normalna dziewczyna w takiej sytuacji załamała by się. Przez kilka lat, ten człowiek jest twoim idolem. Mieszkasz z nim. Zaprzyjaźniasz. Z czasem zauroczysz się tą osobą. Gdy już chcesz mu wszystko powiedzieć, on obściskuje się z kimś innym... Znajome? Nigdy nie dowiesz się jak bardzo lubisz daną osobę, dopóki nie zobaczysz jej lubiącej kogoś innego...
W salonie to był dopiero syf! Kilku chłopaków i ich dziewczyny grali w rozbieranego pokera, więc większość z nich siedziała prawie naga. Inni, ubrani leżeli, tańczyli lub spali w różnych miejscach domu.
-No dajesz Anna, ściągaj bluzeczkę!
Powiedział zadowolony Pique, gdy Anna przegrała kolejkę.
-Czy ty aby Gerard nie zapędziłeś się?
Spytał zazdrosny mąż przegranej.
-Takie są zasady.
Anna nie wyglądała na speszoną. Ochoczo ściągnęła bluzkę i zaczęła grać dalej.
-Co tak sam siedzisz?
Spytała i usiadła obok Villi przy basenie.
-A rozmyślam nad minionym rokiem...
-Mogę się przyłączyć?
Spytała i ujrzała rękę Villi klepiącą wolne miejsce obok niego.
-Ehh...
Zaczął.
-Piękną mamy dziś noc, prawda?
-Prawda.
Odpowiedziała i spojrzała na gwieździste niebo.
-Ten rok nie był moim ulubionym... Mało bramek, problemy rodzinne...
Zaczął. Kto by pomyślał, że David Villa, wielki hiszpański napastnik otworzy się przed niemal obcą osobą.
-Na pewno nie miałeś tak źle jak ja... Nikt nie ma tak źle jak ja. Ty w porównaniu do mnie masz idealne życie. Dom, praca, żona dwie córki i jeszcze syn w drodze... Czego chcieć więcej?
-Ja nie narzekam na moje życie. Ale też nie uważam jego za najwspanialsze.
-Nikt nie ma wspaniałego życia. Wtedy nie byłoby ciekawie. Problemy, upadki i kłopoty są potrzebne. Bez tego życie nie byłoby życiem.
-Ty chyba musiałaś dużo przejść...
-Szczególnie w tym roku. Zaczęło się błahostką. Zerwanie z chłopakiem. Później było już coraz gorzej. Choroba przyjaciółki, brak jakiejkolwiek pracy, aż w końcu śmierć rodziców i siostry.
Nic nie mówił. Siedział i wpatrywał się w zaszklone oczy dziewczyny.
-Zginęli w połowie marca w wypadku samochodowym. Jechali obejrzeć moje nowe mieszkanie. Nie dojechali... To moja wina. To ja naciskałam, żeby przyjechali.
-Nie mów tak! Nie mogłaś tego przewidzieć. To nie ty jesteś winna. Zapamiętaj to!
-David, ja nie umiem. To jest silniejsze ode mnie. I jeszcze jakby tego było mało nie miałam pieniędzy na nic. Dom rodziców musiałam sprzedać, żeby spłacić długi. Nie miałam za co żyć. Ba! Nawet nie miałam gdzie żyć. Na szczęście został mi jeszcze dziadek. Nie wiem co bym zrobiła jakby go zabrakło...
-Ricardo do świetny człowiek. Nie dziwie się, że jest dla Ciebie ważny.
-Tylko on mi został...
***
-Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden! Nowy Rook!
Wybrzmiało w domu Fabregasa i w całej Europie.
Doczekali się. Mamy 2013 rok. Oby był dobry i łaskawy dla wszystkich. Oby ta 13 nie okazała się pechowa. I żeby Barcelona wygrała Ligę Mistrzów i Ligę Hiszpańską!
-Wszystkiego najlepszego!
Zaczęły się życzenia. Każdy z każdym. A w Hiszpanii czy to na powitanie, czy pożegnanie całuje się bardzo dużo. Tak też było i w sylwestra.
-Dianuś moja!
Usłyszała zza swoich pleców i już była obcałowywana przez Alexisa.
-I żebyś...
Pocałunek w prawy policzek.
-Nigdy...
Pocałunek w lewy policzek.
-Nie wyjeżdżała...
Znowu prawy.
-Z Hiszpanii!
I znów lewy.
-Tak, Tobie też wszystkiego najlepszego.
Odszedł bardzo, ale to bardzo chwiejnym krokiem.
-Dianka! Gdzieś ty się podziewała!
Wrzeszczał Nathan na całe podwórko i biegł do dziewczyny.
Jak to on, od razu chciał się całować.
-Wszystkiego...
Zaczął całując dziewczynę w policzki. Coś się nie zgrało. Tak łapczywie chciał całować, że zamiast w policzki, całował prosto w usta. Jakby nie było pierwszy pocałunek. Może i z zaskoczenia dla obu stron, ale zawsze.
Gdy zorientował się, że zamiast w policzek, całuje w usta, było już za późno. Rozpłynęli się w namiętnym, długim pocałunku. Najwspanialsze momenty w życiu człowieka to te, w którym zaciera się granica między światem marzeń, a rzeczywistością.
Poznajemy tysiąc ludzi i nikt nas nie wzrusza. Aż w końcu pojawia się jedna, odpowiednia, która odmienia nasze życie. Bezpowrotnie. Czasami osoba, od której niczego nie oczekujesz, staje się osobą bez której nie możesz się obejść. Od teraz nic już nie będzie tak jak dawniej...
-Ojć... Przepraszam...
Powiedział, gdy oderwała swoje usta od jego. Nie usłyszał odpowiedzi. Ujrzał tylko uśmiech i rumieńce na jej twarzy.
Odeszła. Zniknęła za rogiem budynku.
-Stało się coś?
Spytała Anna widząc przerażoną minę Diany.
-Nie. Wszystko w porządku.
-To dobrze, chodź się napić za nowy rok!
I się zaczęło. Jak do północy prawie nic nie piła, tak teraz zalała się całkowicie.
-Valdes! Valdes! Valdes!
Rozbrzmiało w całym domy, gdy kompletnie pijany Victor wszedł na stół i zaczął ściągać ubranie. Wkrótce po tym stał i tańczył kompletnie nagi, co nie spodobało się jego żonie.
-Victor! Baranie ty! Złaź tu i ubieraj się!
Krzyknęła i ściągnęła ze stołu męża podając mu ubranie.
Diana już całkiem nie wiedziała co robi. Alkohol uderzył jej do głowy aż tak, że była zdolna do wszystkiego.
-Cześć Nathan.
Powiedziała i usiadła obok chłopaka na kanapie.
-Diana, coś ty ze sobą zrobiła?
Spytał widząc kompletnie pijaną brunetkę.
-Nathan...
Udało jej się tylko wyjąkać i zaczęła dobierać się do Sancheza. Siedząc okrakiem na jego kolanach zaczęła go całować.
-Diana!
Próbował protestować. Ale chłopak, to chłopak. Uwielbia takie sytuacje, dziewczyny są wtedy łatwiejsze.
-Zabierz mnie na górę...
Powiedziała mu do ucha. Nie czekał długo. Wziął dziewczynę na ręce i położył do łóżka w pierwszym wolnym pokoju. Zostawił ją tylko na chwilę. Chciał zamknąć drzwi. Gdy usiadł obok leżącej Diany, zorientował się, że ta zasnęła.~Świetnie.~ .
Około godziny szóstej nad ranem Barcelonistas spali. Nareszcie można było usłyszeć własne myśli. Przez całą noc było tu tak głośno, że dziwię się, że żaden sąsiad nie zadzwonił na policję. Fakt. Wszyscy sąsiedzi Fabsa byli u niego w domu. To była świetna impreza.
***
Przypadkowa znajomość czasem potrafi dać nam więcej szczęścia niż ta, na którą czekaliśmy z utęsknieniem. Czasem przez przypadek poznajemy osobę, która stanie się dla nas wszystkim. Wszystko co dzieje się przez przypadek jest niesamowite. Niepowtarzalne. Przypadkowe. Czujemy większe szczęście jeśli coś dostaniemy niespodziewanie. Oni dla siebie byli niespodzianką. Jakże wspaniałą niespodzianką...
Obudziła się z różnicowanym nastrojem. Z jednej strony ból głowy dawał się we znaki, a z drugiej czuła się wspaniale leżąc na Nathanie. Nim zorientowała się co tak naprawdę robi, było już za późno.
-Cześć Diana...
Usłyszała zza swojej głowy. Niepewnie spojrzała na tę osobę.
-Nathan. Co ty tu robisz? Czemu śpimy razem?
Spytała przestraszona i szybko podniosła swoją głowę z klatki piersiowej chłopaka.
-Nie pamiętasz? Nic?
-A jest coś do pamiętania? Auł, musiałam dużo wypić, wszystko mnie boli.
Łapiąc się za głowę znów się położyła.
-Diana, nic nie pamiętasz?
-Nathan, nie. Ostatnie co pamiętam to kąpiel z Jordim w basenie i te dzikie tańce ze wszystkimi. Aa! I to dziwne coś co Alves miał na sobie...
-To pamiętasz, a tego nie pamiętasz?
-Czego? Stało się coś wczoraj?
-Nie, nic.
Zrezygnował, ale ona nie.
-No przecież widzę. Co się wczoraj stało?
Musiał szybko coś wymyślić.
-Alexis zepsuł telefon...
-I to było takie straszne?
-Tylko, że to Twój telefon.
-Co?! Jak?
-Wpadł mu do basenu.
To była prawda. Nawet nie musiał kłamać.
-Już ja mu pokaże...
Wyszła z pokoju. Jako, że było już około czternastej większość poszła żyć swoim życiem w nowym roku, a kilku siedziało w salonie i rozmawiało.
-Fabs sorry za ten telewizor... Ja nie wiedziałem co robię. Odkupię Ci go...
Mówił Alexis patrząc na potłuczony telewizor, który leżał na podłodze.
-Dobra, tylko, że ma mieć co najmniej 50 cali.
-Dobra, dobra, tylko nie mów Danielli. Już i tak za mną nie przepada...
-Alex! Psujo ty!
Krzyknęła Diana widząc Alexisa.
-Że ja?!
-Tak! A kto mi telefon zepsuł?
-Że ja?!
-Sanchez!
-Że ja?!
-Awwr!
Warknęła i poszła znów na górę.
-Ktoś wie o co jej chodzi?
Spytał psuja.
-O jakiś telefon.
Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął połamany i zalany telefon.
-Ożesz ty...
Dopowiedział.
-Ta, nie dość, że kupujesz mi telewizor, to jeszcze Dianie telefon.
***
Normalne jest to, że nie pamięta się kilku rzeczy, gdy się coś wypije. Ale żeby nie pamiętać pocałunku? Można mieć, aż tak słabą pamięć?
-Co ty taki przybity chodzisz?
Spytał Alexis widząc smutnego brata.
Czas po sylwestrowy to czas na regeneracje. A na to najlepszy jest odpoczynek.
-Jak cię głowa boli to weź tabletkę.
-Nie, nie wypiłem tak dużo. Alex, mogę cię o coś spytać?
-Wal śmiało.
-Pamiętasz dzisiejszą noc?
-Coś tam pamiętam. Chodzi Ci pewnie o tą brunetkę, z którą się całowałeś?
Zamurowało go.
-Widziałeś to?
-Chyba każdy to widział. Pewnie nie pamiętasz co to za dziewczyna, ja Ci w tym nie pomogę, bo sam niewiele widziałem.
-Ja wiem kto to.
-Tak? To o co chodzi? Kto to jest?
-Chodzi o to, że ona tego nie pamięta...
-To żeś się załatwił... A kto to jest? Znam ją?
-Znasz...
-No więc?
-To... Diana...
-HaHa! Co?!
Krzyknął zdziwiony.
-No Diana. Z naprzeciwka...
-Chyba sobie żartujesz?
Długo trwało przekonywanie Alexisa, że to co mówi Nathan to prawda.
-Kochasz ją?
Nie usłyszał odpowiedzi.
-Zależy ci na niej?
Powtórka z rozrywki.
-To na co czekasz? Idź jej to powiedz.
-Nie... To skomplikowane...
-Miłość nie jest skomplikowana. To ludzie ją komplikują... Nathan! Co ty tu jeszcze robisz? Idź do niej!
-To zły pomysł...
-W takim razie ja pójdę.
Nie dał mu czasu na odpowiedź. Wybiegł z domu zamykając za sobą drzwi na klucz, by Nathan mu nie przeszkodził.
-Diana!
Krzyknął wchodząc do mieszkania na przeciwko.
-Jestem w pokoju.
Poszedł za głosem.
-Cześć. Jak tam? Jak pierwszy dzień w nowym roku? Jakie plany na jutro? Pamiętasz pocałunek z Nathanem? Idziesz ze mną do sklepu? Potrzebuje baterie.
Mówił niczym opętany siadając obok Diany.
-Co? Co powiedziałeś?
Spytała zdziwiona.
-Pytam się czy pójdziesz ze mną do sklepu...
-Nie, nie to.
-Baterie chce kupić...
-Alex! Wiesz o co mi chodzi. Co ty mówiłeś o Nathanie?
-A co usłyszałaś?
-Ja się z nim całowałam?
-No, taka jest jego wersja.
Zamurowało ją. Nie chciała więcej z nim rozmawiać. Chciała zostać sama. Gdy Alex wrócił do brata, ona rozmyślała nad wszystkim.
~Ja i Nathan?~ Tylko o tym myślała. Gdy sama już nie wiedziała co o tym myśleć, nagle ją oświeciło! Przypomniała sobie wszystko. Przypomniała sobie jak wspaniale się czuła z Nathanem. Jej udrękę przerwało stukanie do drzwi.
-Nathan... Wejdź.
Powiedziała, gdy ujrzała chłopaka przed drzwiami.
-Przepraszam, że tak późno, ale musimy porozmawiać.
Usiedli obok siebie. Przez dłuższą chwilę, panowała grobowa cisza. Nikt nie chciał, albo raczej nie umiał jej przerwać.
-I jak tam po sylwestrze? Głowa boli?
Zaczęła Diana widząc zakłopotanie na twarzy Nathana.
-Nie. Nie wypiłem aż tak dużo, nie to co ty...
-Ja dużo? Prawie wszystko pamiętam, więc nie było tak źle.
-No właśnie nie wszystko...
-O czym chciałeś porozmawiać?
-Diana, bo...
Widziała, że to dla niego bardzo trudne. Pierwszy raz widziała go w takiej sytuacji. Nie mógł wydukać z siebie ani jednego słowa, to do niego nie podobne. On sam nie wiedział co się z nim dzieje. Pierwszy raz, nie mógł nic powiedzieć w obecności dziewczyny. Ale jakiej dziewczyny...
-Wiem. Alexis mi wszystko powiedział.
Powiedziała niepewnie.
-Co?!
-Ty byś do rana kręcił... Więc co mi chcesz powiedzieć?
-Bo ja...
-Natt! Jesteś facetem czy nie? Zachowujesz się jak baba! Gadasz w kółko to samo! Nie poznaje Cię! Zachowujesz się jak ciota.
Wykrzyczała na niego.
-Powiedz mi co chcesz powiedzieć, a nie się jąkasz!
Dokrzyczała. Nie musiała długo czekać na odpowiedź ze strony Sancheza. Ale nie ujął tego w słowa. Niczym lew, lew już pewny swego rzucił się na Dianę. Zaczął ją namiętnie i zachłannie całować. Chciał, żeby to trwało wiecznie.
-Nathan! Co ty robisz?
Wykrzyczała odrywając się od chłopaka.
-Ja myślałem...
-To już lepiej nie myśl! Wyjdź stąd!
Krzyknęła. Nie wiedział co się stało. Dlaczego ona tak się zachowała? Co z nim jest nie tak? Nic nie powiedział. Wyszedł. Wyszedł bez najmniejszego pożegnania. I tak zrobił już za dużo...
Uszanuj fakt, że czyjeś serce dla Ciebie bije...
Uuuu myślałam, że Diana będzie z Alexisem, a tu się tak porobiło :) rozdział jest świetny, czekam na kolejny i zapraszam do siebie zapraszam na nowy http://somos-tan-felices.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńHaha, powiem Ci, że chyba każdy tak myślał :p. Lubię robić wszystko na przekór :d.
Usuńłał nie wiem co mam powiedzieć ale się porobiło jednak miałam i mam nadzieje że Diana bedzie z Alexisem :)
OdpowiedzUsuńWiesz, nie jest jeszcze powiedziane, że z nim nie będzie... Z moją wyobraźnią i zrytą banią wszystko jest możliwe, nawet trójkącik :p haha.
Usuńhttp://toniesenfcbarcelona.blogspot.com/2013/06/rozdzia-5.html jest rozdział 5 :)
OdpowiedzUsuńTen blog jest niesamowity! *___* Cała fabuła jest bardzo ciekawa, idealnie opisujesz całe sytuacje i bohaterów. Całość przeczytałam zapartym tchem, nie mogłam się po prostu id tego oderwać! Czarujesz słowem.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, Diana bardziej pasuje do Alexisa, z nim powinna być, ale skoro Ty uważasz, że Nathan jest dla niej odpowiedniejszy, to niech tak będzie. Zgadzam się z Tobą we wszystkim i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Informuj mnie na bieżąco, będę bardzo wdzięczna. :)
Ależ mi humor poprawiłaś :). Dziękuję za jakże pozytywny komentarz i oczywiście będę informowała.
UsuńNie ma sprawy :) coś mi się wydaję, że częściej będę takiego typu komentarze dodawała :>
UsuńBardzo się cieszę :P
UsuńCudne! Świetnie piszesz, idealnie opisujesz wszystko, po prostu bark mi słów! o.O. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam. Czytałam już wiele blogów, wiele opowiadań tego typu, ale żaden nie urzekł mnie tak jak Twój. Jest po prostu perfekcyjny!
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, żeby Diana była z Alexisem, żeby jej się z nią ułożyło. Ale nie wiem, czy to był Twój zamierzany plan, ale wydaje mi się, że Alexis Diany nie traktuje jak "dziewczyny" a raczej jak siostrę lub przyjaciółkę, tego mi trochę szkoda.
Ale Nathana też bardzo lubię, mam nadzieję, że będą szczęśliwi ;p
Informuj mnie na bieżąco, będę czekać z niecierpliwieniem :)
Dziękuję za komentarz. Bardzo się cieszę, że tak uważasz. Wiesz, z biegiem czasu stwierdziłam, że Diana nie może być z Alexisem. Jeżeli będziesz często wchodzić i czytać moje posty, dowiesz się dlaczego :p
OdpowiedzUsuńPewnie, że będę wchodziła :p Za bardzo się wciągnęłam w to opowiadanie :>
UsuńZapraszam do siebie na nowy : somos-tan-felices.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńZajrzę :3
Usuńzapraszam na nowy rozdział http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń