dwa miesiące później...
Jak dobrze, że ta wstrętna zima się skończyła. Znów ciepłe słońce gości na hiszpańskim niebie, trawa zzieleniała, a kwiaty puściły już pąki.
Barcelona jest już bogatsza o dwoje Cules! Są nimi Milan Pique i Luca Villa.
Tajemnica Nathana, która brzmiała "mam syna" nie wyszła na jaw. Alexis nic nie podejrzewał, tym bardziej Diana. Ten pierwszy nawet nie zauważył, że dziwnym trafem znikają mu z portfela pieniądze. Cóż, przecież przyszła matka potrzebuje nowych butów...
Życie piłkarzy nie opiera się tylko na graniu w klubie. Muszą również jeździć na zgrupowania. Alexis jak zawsze dostał powołanie do reprezentacji i już drugi dzień spędza w swojej ojczyźnie. Messi i Mascherano pojechali do Argentyny, a praktycznie reszta Barcelonistas pojechała do Paryża na mecz z Francją. Dzięki temu Diana i Nathan mogli spędzić czas tylko w swoim towarzystwie. Bardzo im tego brakowało, ponieważ gdzie się nie ruszyli tam był Alexis lub Ricardo. A jak już mieli chwilę dla siebie, dzwonił David ze swoim "problemem".
-Może wybierzemy się na wycieczkę rowerową?
Zaproponawała Diana leżąc na łóżku.
-Czemu nie.
Odpowiedział Nathan.
Chwilę trawało przygotowanie rowerów do jazdy, ponieważ są one żadko używane przez Nathana, a tym bardziej przez Alexisa.
Pogoda na taką wyprawę była idealna. Słońce nie grzało tak jak w lipcu czy sierpniu, ale było bardzo ciepło. Wiatr delikatnie rozwiewał włosy, a odgłosów samochodów nie było słychać.
Szlak, który wybrał Nathan nie był oblegany przez mieszkańców, byli sami. Mogli w spokoju pobyć ze sobą.
-A ty nie chciałeś jechać do domu?
Zaczęła Diana jadąc obok swojego chłopaka.
-Musiałem zostać tutaj. Wiesz, że Tito zaczął się do mnie przekonywać. W sparingach wypuszcze mnie w podstawowych składach, może kiedyś wyjde w normalnym meczu.
-Chciałabym tego. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zastanawiam się czy nie przyjąć propozycji Davida...
-To znaczy? Jaką propozycję?
-No przecież Ci mówiłam... Jak ty mnie słuchasz?
Spytała oburzona.
-No, wyleciało mi z głowy...
-Chodzi o to, bym zajmowała się Olayą i Zaidą...
-Chcesz niańczyć dzieci? To jest to, po co przyjechałaś do Hiszpanii?
-Nie miałam innego wyjścia z tym przyjazdem. Wiesz jak było. Wiesz w jakiej byłam sytuacji. A opieka nad nimi to chyba nie jest złe rozwiązanie w moim wypadku...
-Jak sobie chcesz...
-Tak czy siak zajmuję się jego córkami. A jak bym to robiła na stałe, to przynajmniej by mi płacił...
-Jak chcesz...
Był jakiś inny. Choć ciałem był przy Dianie, jego myśli krąrzyły wokół Giny i ich syna. Jeszcze dwa miesiące wszystko będzie w ukryciu... Czy za dwa miesiące się wszystko wyda?
-Pojedziesz ze mną?
Zaczęła Diana leżąc na trawie w parku. Park ten był jednym z większych w Barcelonie i bez wątpienia najpiekniejszy.
-Gdzie?
Odpowiedział Nathan, który poddawał swoją twarz masażowi słonecznemu.
-Do Polski...
-Po co?
-Jak po co? Chciałabym odwiedzić przyjaciół...
-Mogę pojechać... A wiesz już kiedy?
Dobrze jest mieć kogoś, kto mimo małych, bardzo małych chęci, jednak poświęca się dla Ciebie. Dobrze jest mieć osobę, którą można poprosić o wszystko i wiedzieć przy tym, że nam nie odmówi.
Słoneczny dzień w całości spędzili w swoim towarzystwie. Czuli się tak wspaniale, jakby całkiem zapomnieli o otaczającym ich świecie. Nawet nie zauważyli, gdy wybiła dwudziesta pierwsza i trzeba było wracać do domu.
-To kiedy mógłbyś pojechać?
Spytała Diana leżąc na Nathanie.
-No wiesz... Ja bym mógł nawet jutro, ale to wszystko zależy od trenera... Jutro do niego pójdę i spytam.
Leżeli wtuleni w siebie długo. Rozmawiali, śmiali się, całowali... Szkoda byłoby, gdy to się kiedyś skończyło. Ale przecież nic nie trwa wiecznie. Zawsze może coś się zepsuć, ale trzeba tego unikać jak ognia.
***
Miło jest obudzić się w objęciach ukochanej osoby. I mieć świadomość, że ona Cię kocha, że chce dla Ciebie jak najlepiej. Czuć się przy niej bezpiecznie i potrzebnie.
Z taką świadomością obudziła się Diana widząc Nathana przy swoim boku. Postanowiła zrobić mu niespodziankę.
Śniadanie do łóżka i kawa w oryginalnym kubku, tzn kubek z własnoręcznie na nim napisanymi inicjałami tych dwojga. D+N=<3
Zostawiając śniadanie na półce nocnej poszła zadbać nieco o swoją figurę. Kilka kółek wokół parku jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodziły, a wręcz przeciwnie. Przecież trzeba mieć co pokazać.
Gdy przebiegała koło stawu, ujrzała znaną jej postać. Na ławce, w czerwonych spodniach i zielonej bluzce siedziała Gina rozmawiająca przez telefon. Niby niechcący, ale jednak zamierzenie zatrzymała się niedaleko niej i zrobiła kilka skłonów w celu usłyszenia jej rozmowy.
-Spotkamy się dzisiaj? Musimy coś ustalić...
Mówiła gładząc się po brzuchu.
-...
-Dobrze, będę. To do zobaczenia.
Odłorzyła telefon i wstała z ławki udając się w stronę Diany, która widząc to automatycznie zaczęła biec do przodu. Nie chciała jej spotkać, a co dopiero rozmawiać. Miała dziwne przeczucie...
Gdy Diana biegła kolejne kółko, Nathan zbierał się na trening. Po wzięciu torby wyszedł z domu. Gdy wsiadał do samochodu, podbiegła do niego Diana.
-Cześć skarbie!
Powiedziała radośnie i pocałowała swoje całe szczęście w policzek.
-Smakowało śniadanie?
Zaczęła nie dając szansy na odpowiedź.
-Tak, pyszne, ale przepraszam śpieszę się... Wiesz trener.
-Pewnie jedź. Ja pewnie do Davida pójdę...
Po czułym pocałunku rozstali się.
Całe przedpołudnie i popołudnie spędzili osobno. Nawet nie mieli czasu, by do siebie zadzwonić. Diana cały czas zajmowała się dziećmi Davida, który pojechał do Paryża. Jego syn, Luca niedługo skończy dwa miesiące. Rośnie jak na drożdżach. Patricia ma przy nim dużo obowiązków, więc pomoc Diany jest dla niej niewyobrażalnie ważna.
-Patricia, a David kiedy wraca?
Zaczęła Diana przygotowując posiłek dla Olayi.
-Za dwa dni. Dziś grają mecz.
Odpowiedziała przewijając syna.
-A potrzebujesz czegoś od niego?
Dopowiedziała.
-Nie, znaczy...
-Mów o co chodzi. Chyba też będę potrafiła Ci pomóc?
-Bo... No dobra, powiem prosto z mostu, choć może do się dla mnie źle skończyć. Już od trzech miesięcy prawie codziennie zajmuję się dziewczynkami. Nie żebym tego nie lubiła, ale wiesz...
-Wiem. Chodzi o pieniądze prawda? Nie ma problemu. To ile? Pięć euro na godzinę?
-Ale...
-Dziesięć euro? Mów ile chcesz. Twoja pomoc jest dla mnie cenniejsza niż jakieś dziesięć euro.
Nic nie odpowiedziała. Czekała na dalszy przebieg sytuacji.
-Tylko wiesz, teraz przychodzisz kiedy Ci pasuje. Jak będziemy Ci płacić, będziemy też wymagać...
-Ja wiem. Wiem dobrze.
-To dziesięć? Zaczynasz od jutra.
Bardzo się ucieszyła. Wszystko poszło po jej myśli. Był tylko jeden problem. Chciała za kilka dni pojechać do domu...
Gdy Diana karmiła Olayę, Nathan kończył trening. Był już po rozmowie z trenerem. Wszystko poszło dobrze. Miał cztery dni wolnego. Wracając do domu, wstąpił do wcześniej umówionej kawiarni.
-Cześć.
Powiedział na powitanie i usiadł naprzeciwko brunetki.
-Co chciałaś ustalić?
Zaczął zamawiając ciasto.
-Chyba musimy zastanowić się nad imieniem? Jeszcze dwa miesiące...
-Prawda. Nadal w to nie mogę uwierzyć.
Długo siedzieli, rozmawiali i wybierali imię dla ICH syna. Każde z nich miało inne zdanie i inne propozycje. Nie doszli do porozumienia. Choć minęły dwie godziny imię nie zostało wybrane. Nawet nie zauważyli kiedy ten czas zleciał. Znów czuli się dobrze w swoim towarzystwie. Znów przypomniały im się stare dobre czasy...
-Teraz nie będzie mnie w Hiszpanii przez kilka dni...
Powiedział, gdy wyszli z kawiarni.
-A gdzie jedziesz? Jakiś mecz?
Nie wiedział co odpowiedzieć. Przecież oczywiste jest to, że jedzie ze swoją dziewczyną do jej rodzinnego domu. Gina doskonale wie o związku jego z Dianą, a mimo to, chłopak boi się rozmawiać z Giną o niej.
-Tak, mecz. Gramy w czwartek... A w piątek będę w domu. Także jakbyś coś potrzebowała, śmiało dzwoń.
-Dobrze. To do zobaczenia.
Powiedziała i na pożegnanie pocałowała Nathana w policzek. Nieco zdziwiony wrócił do domu. Diany nie było. Leżąc na kanapie i oglądając telewizje usłyszał pukanie do drzwi. Była to Diana.
-Cześć. Gdzie cały dzień byłaś? Jest już prawie dwudziesta!
Powiedział nieco uniesionym głosem, gdy Diana poszła do kuchni.
-Mówiłam Ci. Byłam u Davida. Patricia jest sama z trójką dzieci. Chciałam jej pomóc.
-Diana... A mną się nie trzeba zajmować?
Spytał i zrobił miejsce dziewczynie obok siebie.
-Chyba potrafisz sam o siebie zadbać? Obejrzymy coś?
Spytała siadając obok Nathana.
-Chciałem mecz obejrzeć... Chyba nie masz nic przeciwko?
-Czemu nie...
Mecz zaczął się za piętnaście dwudziesta pierwsza. Hiszpania vs Francja. Krąży legenda, że raz na dwa lata Barcelona i Real Madryt łączą swoje siły, by pokonać resztę świata. Cóż, reprezentacja Hiszpanii w dziewięćdziesięciu procentach składa się z graczy Barcy i Realu. W klubach nienawidzą, w reprezentacji najlepsi kumple. No ale cóż, reprezentacja to ich wspólne dobro.
Mecz był nieco ospały i nudny. Zero bramek, kilka okazji. Na szczeście wykazał się nasz Pedrito, strzelając bramkę w drugiej połowie. Hiszpanie mogą wracać szczęśliwi do domu.
-A Chile kiedy gra?
Spytała Diana, gdy mecz się skończył.
-Na nasz czas o 3 rano.
-Będziesz oglądał?
Spytała.
-Raczej tak. W końcu to moja drużyna gra.
-To nie jedziemy jutro? Zamówiłam już bilety...
-Kto powiedział, że nie? W samolocie się prześpię...
Gdy wybiła północ, przenieśli się do sypialni. Diana już dawno zasnęła w objęciach Sancheza, a on czekał na mecz.
Alexis, strzel coś!
***
Samolot miał odlecieć o trzynastej. Mieli dużo czasu, by spakować się na następne kilka dni. Nathan, przez oglądanie meczu do piątej nad ranem nie miał siły by wstać z łóżka. Dobrze, że choć chciało mu się gdziekolwiek lecieć...
Po spakowaniu walizek do taksówki i zostawieniu Alexisowi kartki pojechali na lotnisko.
Po drodze wstąpili jeszcze do sklepu, by kupić różne pamiątki i coś do przegryzienia.
Podróż nie trwała długo. Po dwóch godzinach byli już we Wrocławiu.
-Cieszę się, że ze mną przyjechałeś.
Powiedziała Diana, gdy wysiedli z samolotu. Po wzięciu walizek zaczęli szukać Laury i Filipa.
Gdy tylko Diana i Laura się ujrzały zaczęły piszczeć i biec w swoją stronę.
Wywołało to śmiech na twarzy Filipa i przerażenie u Nathana.
-Diana słońce moje!
Wyszeptała to ucha przyjaciółki Laura i wtuliła się w jej ciało.
-Tęskniłam za Tobą!
Odpowiedziała.
Po wielu, wielu uściskach mogli ruszyć do dawnego domu Diany.
Po rozpakowaniu walizek i zjedzeniu obiadu przyszedł czas na odpoczynek. We czworo usiedli w salonie i rozmawiali.
-Jak wam się układa?
Zaczęła Laura.
-Właśnie chciałam się spytać o to samo.
Odpowiedziała ze śmiechem Diana.
-Dobrze. Przynajmniej tak sądzę.
Powiedziała.
-Prawda Nathan?
-Tak, nawet świetnie.
Powiedział i przytulił swoje słońce.
-A wam?
Dopowiedziała Diana.
-Narzekać nie możemy.
Powiedziała ze śmiechem Laura.
-Wiecie, nie sądziłam, że tak długo będziecie razem. Przecież wy, wy nigdy, wy zawsze... Nie rozumiem was!
Powiedziała wybuchając śmiechem Diana.
Rozmawiali długo. Praktycznie cały pierwszy dzień spędzili na rozmowach.
Dzień w stu procentach można zaliczyć do udanych. Gdy atmosfera do końca się rozluźniła, Filip nie byłby sobą, gdyby nie zaproponował "czegoś" do picia. Po dwóch butelkach na czworo Nathana już nie było. odleciał kompletnie. Biegał po mieszkaniu i mówił, że chce być ojcem i niedługo nim będzie. Diana słysząc to automatycznie zrobiła się cała czerwona i chciała zapaść się ze wstydu pod ziemię. Na szczęście wszyscy przyjęli to z dystansem.
***
Ból głowy po nocy pełnej procentów jest nie do wytrzymania. A w szczególności, gdy mało się pije i nie jest się przyzwyczajonym. Dzień już dawno zawitał u imprezowiczów, lecz żadne z nich nie miało ochoty się przywitać. Laura z Filipem obudzili się jako pierwsi. U siebie w łóżku. Nathan spał jak zabity w salonie na kanapie, a Diana obudziła się sama w łóżku. Każde z nich wybuchło śmiechem gdy zobaczyło Nathana. Był ubrany w bluzkę Laury, która sięgała mu do pępka i w spodnie Diany, które miał podciągnięte do kolan, bo dalej nie chciały wejść. Kto go w to ubrał?
-O, Nathan widzę, że masz fajny styl.
Powiedział drwiąco Filip widząc budzącego się Chilijczyka.
Odburknął coś pod nosem. Coś czego nikt nie zrozumiał.
Niedługo potem do pokoju weszły dziewczyny.
-Nathan pamiętasz co żeś wczoraj wygadywał?
Spytała Laura, gdy jedli wspólne śniadanie.
-Nie. A coś złego powiedziałem?
Spytał zdziwiony.
-Nie żebym się wtrącał, ale Diana chyba nie chce być mamą...
-O co Ci chodzi?
Spytał jeszcze bardziej zdziwiony i zdenerwowany.
-No, wczoraj mówiłeś, że chcesz być ojcem i niedługo nim zostaniesz...
Zamurowało go. Nie wiedział co powiedzieć. Za wszelką cenę nie chciał dopuścić do dowiedzenia się kogokolwiek o tym, że będzie miał dziecko. Przecież nie może teraz powiedzieć, że tak o, sobie to powiedział. Przecież słowa pijanych to myśli trzeźwych.
-Dajcie mu już spokój.
Powiedziała Diana i wstała z miejsca.
-Idziesz Nathan?
Spytała. Wyszli we dwoje z mieszkania. Tego roku wiosna w Polsce przyszła niespodziewanie szybko. Chodź był dopiero drugi tydzień marca, słońce mocno grzało.
Diana chciała cały dzień spędzić na pokazywaniu Nathanowi okolicy. Chciała mu pokazać miasto, z którym wiąże całą swoją przeszłość. Tęskniła za nią. Każdy tęskni za przeszłością. Niekoniecznie za jakąś osobą, ale za stanem w jakim się znajdowaliśmy. Bo dla nas- ludzi, przeszłość zawsze była lepsza od tego co jest teraz. Diana oddałaby wszystko, by przeszłość wróciła. Można było by pomyśleć, że ma wszystko. Kochającego chłopaka, przyjaciół, dziadka, mieszkanie w słonecznej Hiszpanii, ale jej serce nadal było wielką pustką o stracie rodziców. Niedługo minie rok...
-Nathan, mogę się Ciebie o coś spytać?
Zaczęła, gdy jechali autobusem.
-Pewnie. Pytaj.
-Naprawdę chciałbyś mieć dziecko?
Spytała nieśmiało. Zamurowało go. Nie wiedział co powiedzieć "wiesz właśnie urodzi mi się za dwa miesiące!" jakby tak powiedział mógłby od razu pakować manatki.
-Kiedyś na pewno...
Bezpieczna odpowiedź.
Nic mu nie odpowiedziała tylko wtuliła się w ciepłe ciało chłopaka.
-Wiesz czego ja chcę?
Spytał kładąc głowę na głowie Diany.
-Chcę żebyś tu była. Chcę żebyś mówiła do mnie nie ważne co, po prostu uwielbiam słyszeć Twój głos. Uwielbiam w Tobie to, jak próbujesz coś powiedzieć zanosząc się przy tym śmiechem. Chcę Cię z każdą wadą, z każdą chorobą, ze wszystkim. Chcę Cię taką jaka jesteś. Chcę patrzeć na Twoje przymrużone oczy za każdym razem jak się uśmiechasz. Chcę trzymać Cię za rękę i szeptać Ci na ucho, że Cię kocham. Po prostu chcę żebyś już zawsze była moja.
-A wiesz czego ja chcę?
Spytała i spojrzała w ciemne oczy chłopaka.
-Właśnie z Tobą chcę przeżyć najpiękniejsze chwile w moim beznadziejnym życiu. To z Tobą pragnę budzić się każdego ranka. To z Tobą chcę się kłócić o byle co i godzić się w ten niesamowity sposób. To Tobie chcę powiedzieć "Tak zostanę Twoją żoną", a później przysięgać Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Chcę mieć z Tobą dzieci i zafundować im ciepło rodzinne. To takie moje niewielkie marzenie, w którym ty odgrywasz największą rolę. Po prostu zostań ze mną aż do śmierci, albo jeszcze dłużej, kochanie...
-Kocham Cię, wiesz?
Powiedział i pocałował swoje słońce prosto w czoło. Czuła się przy nim tak bezpiecznie. Tak wspaniale. Tak idealnie jak jeszcze nigdy się nie czuła. Chciała, żeby to nigdy się nie skończyło.
***
Spędzili miły, spokojny dzień w swoim towarzystwie. Nathan poznał każde miejsce, które wiązało się z Dianą. Jej dom rodzinny, którego już nie mogła tak nazwać. Gdy podjechali pod dom, zauważyli szczęśliwą rodzinę z trójką dzieci. To był ich dom, nie Diany...
Zabrała Nathana na cmentarz, na którym spoczywali jej rodzice i siostra. Widział, że było jej trudno, ale nie rozkleiła się. Chciała być twarda. Nie chciała płakać. Nie chciała, by ktoś użalał się nad nią.
By poprawić humor sobie i Nathanowi postanowili wybrać się do kina. Jej uśmiech na twarzy znów zagościł.
A on nie chciał zapamiętywać jej uśmiechu. On chciał go widzieć codziennie.
Rzadko widzi się w Polsce obcokrajowców, którzy mówią po hiszpańsku. Diana i Nathan cieszyli się niemałym zainteresowaniem.
-Ty grasz w Barcelonie?
Podszedł do nich mały chłopiec, gdy czekali na początek filmu.
Nathan nie zrozumiał ani słowa. Siedział i patrzył w niebiesko-zielone oczy chłopca.
-Ja lubię Barcelonę.
Dopowiedział widząc zakłopotanie na twarzy piłkarza.
-Jesteś Alexis, prawda?
Dokończył.
-Nie mały, to nie jest Alexis...
Powiedziała Diana.
-Ale... On jest taki sam...
-To jest jego brat, Nathan.
-Brat?!
Jego śliczne, duże oczy aż rozpromieniały! Ucieszył się i aż zaczął skakać.
-Ja, ja... Mogę autograf?
Powiedział już bardziej nieśmiało.
Gdy skończył to mówić, Diana szturchnęła Nathana by ten podpisał się chłopcu. Gdy dostał autograf i pamiątkowe zdjęcie z "Alexisem" poszedł do swoich rodziców. Mogli w spokoju obejrzeć film.
Po seansie zjedli wspólną kolacje w ulubionej restauracji Nevárez i wrócili do domu.
Po wyczerpującym dniu chciała zasnąć. Ale kto powiedział, że noc jest do spania? O nie, nie proszę państwa. Noc jest właśnie od niszczenia sobie życia. Od analiz tego co było i tak zanalizowane milion razy. Od wymyślania dialogów, na które i tak nigdy się nie odważymy. Noc jest od tworzenia wielkich planów, których rano i tak nie będziemy pamiętać. Noc jest od bólu głowy do mdłości, od wyśnionych miłości...
*__________*
Cześć ^^.
Rozdział trochę nie na czasie. Dobra, trochę bardzo nie na czasie. Dopiero co urodzeni Luca z Milanem, a teraz mają ponad pięć miesięcy! Ale ok, dawno to pisałam. Tak tylko to napisałam dla sprostowania :)
Dzięki za wszystkie komentarze, które czytam pod rozdziałami. One bardzo mobilizują i uszczęśliwiają. Dziękuję Wam :*
Wiesz, Diana pasuje do Nathana. Tworzą świetną parę. Mam nadzieję, że Gina i tego nie popsuje. Swoją drogą, Nathan zachował się jak prawdziwy mężczyzna nie odrzucając Giny i ich dziecka. Tylko dlaczego nic Dianie nie powiedział? Mam nadzieję, że w następnym rozdziale się wszystko wyjaśni :P
OdpowiedzUsuńLubię wszystko komplikować i zostawiać niewyjaśnione, jest wtedy bardziej tajemniczo i z większą chęcią czyta się następny rozdział :) Ciesze się, że tak uważasz.
UsuńDzięki za komentarz.
Hah, tak najlepiej. Dodawaj szybko nowy :)
UsuńBędzie prawdopodobnie jutro :D
UsuńFaktycznie rozdział troszeczkę nie na czasie... :) Ale i tak jest świetny! Bardzo lubię Davida, i strasznie podobają mi się jego córki. Cieszę się, że Diana teraz będzie się nimi zajmowała. Mam nadzieję, że jej się ułoży.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Wiem, ale już nie chciało mi się wszystkiego zmieniać :)
UsuńDzięki za komentarz.
Mam jedno zasadnicze pytanie, a mianowicie, czy będzie coś jeszcze o Borussii? Chętnie bym jeszcze o niej poczytała. Mogłabyś, tak specjalnie dla mnie? :P Byłabym wdzięczna.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny !
Wiesz, nie mówię, że nie, ale też nie mówię tak :P Wszystko zależy od tego, czy będzie mi się chciało, ale jak ładnie poprosisz...? :D
UsuńPROSZĘ, PROSZĘ PROSZĘ PROSZĘĘĘĘĘ!!!!
UsuńWystarczająco ładnie? :)
Ale się wysiliłaś :) ale ok. Nie mówię, że to zrobię. Zastanowię się :D
UsuńKocham, kocham, kocham Too! Czytając to, w stu procentach utożsamiam się z Dianą. Nie wiem jak ty to robisz, ale każdy rozdział jest świetny! Już boję się następnego :3
OdpowiedzUsuńInformuj.
Nie ma się czego bać, no, może trochę :)
Usuńdzięki za komentarz .
Fajne :) Nadal mam nadzieję, że Diana będzie z Alexisem... Tak bardzo bym tego chciała. Osobiście to nie przepadam za Nathanem, wydaje mi się taki sztuczny, dziwny, ale to tylko moje zdanie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Każdy uważa inaczej. Jesteś chyba pierwszą, która nie przepada za Nathanem, piątka! hahah... Czytaj, a zobaczysz jak się ułoży :>
UsuńPewnie, że będę czytała :) HAHA, piątka ;3
Usuńhttp://toniesenfcbarcelona.blogspot.com/2013/06/rozdzia-6.html zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZajrzę.
UsuńZapraszam na nowy rozdział licze na szczere opinie :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOczywiście zajrzę :P
UsuńŚwietne opowiadanie, czekam na kolejny rodział! :]
OdpowiedzUsuń:) Tak, tak, dziękuję.
Usuń