niedziela, 30 czerwca 2013

20. Naprawdę na Ciebie nie zasługuję.

Pies to najlepszy przyjaciel człowieka.
 Zawsze wysłucha, pomoże, dotrzyma towarzystwa. Sprawi, że słowo "nuda" będzie kompletnie zbędne. Pies nigdy nie odbije dziewczyny, nigdy nie kopnie nas w dupę. Zawsze będzie przy nas. Dla psa nie on jest najważniejszy. Dla psa najważniejszy jesteś ty!
Sunny rosła jak na drożdżach. Ten czworonożny cud miał już ponad sześć miesięcy. Tak bardzo przywiązała się do Alexisa, że nie odstępowała go na krok. Tak właśnie wygląda prawdziwa przyjaźń.
Alexis dzisiejszy dzień spędził na wycieczce rowerowej z dwójką kolegów z drużyny. Jordi i Cristian postanowili dotrzymać mu towarzystwa.
Nathan z kolei cały dzień spędzał w domu. Jego noga dalej pozostawiała dużo do życzenia. Nie mógł jej przemęczać, ani zginać. Gips mu wszystko komplikował. Całe dwa dni spędził na kanapie przed telewizorem. Obejrzał chyba wszystkie powtórki jakie tylko hiszpańska telewizja zdołała puścić.
Jego myśli cały czas krążyły wokół Giny. Widział się z nią kilka dni przed wypadkiem. Wyglądała kwitnąco. Teraz, gdy jego noga odmawia posłuszeństwa spotkanie się z kimkolwiek jest a wykonalne. No, chyba, że ten ktoś raczy go odwiedzić.
Tak też było i tym razem.
Gina bardzo chciała spotkać się z ojcem swojego dziecka. Mimo, że jej brzuch był już ogromny, potrzeba spotkania z Sanchezem była większa.
-Cześć.
Powiedziała wchodząc do domu.
Nathan leżał i oglądał po raz n-ty ten sam odcinek bajki o lwach i hipopotamach.
-Nasze dziecko już pcha się na ten świat.
Powiedziała głaszcząc się po brzuchu.
-Kiedy ma się urodzić?
Spytał.
-Już na dniach. Szkoda, że Cię przy tym nie będzie. Boję się...
Przyznała.
-Nie dam rady. Widzisz jak wyglądam. Masz wybrany szpital?
Spytał.
-Nie. Nie miałam na to pieniędzy.
Odpowiedziała.
Nieudolnie podniósł się z kanapy i podszedł do schowka na klucze. Był tam rzadko używany przez Alexisa portfel. Wyciągnął z niego ponad siedemset euro i wręczył Ginie.
-To na szpital i najpotrzebniejsze rzeczy. Ty lepiej wiesz co jest mu potrzebne.
Powiedział. Gina aż ze szczęścia rzuciła się na niego. Pieniądze są dla niej wszystkim.
Niedługo po tym wyszła z domu Sanchezów. Udała się na zakupy.

***

Jordi i Alexis odkąd się poznali, wiedzieli, że między nimi będzie coś więcej niż "kolega z drużyny".
Są dla siebie jak bracia. Oboje równo walnięci. Dołączył się do nich jeszcze Cristian. Najspokojniejszy z całego towarzystwa.
 Jeździli wokół wybrzeża podziwiając piękne widoki i wdychają świeże, nadmorskie powietrze.
-Alexis, ty jesteś teraz z kimś?
Wyleciał ni z gruchy ni z pietruchy Jordi.
-Ale, że z kim?Spytał zdezorientowany.
-No z dziewczyną! Przecież nie z chłopakiem...
Dopowiedział.
-Nigdy nic nie wiadomo!
Dorzucił Tello.
-Tello, nie będę Ci przypominał, kto spał w jednej wannie z Pedro.
Cristian więcej nic nie mówił.
-To jak? Masz kogoś?
Pytał się dalej.
-Tak, mam. Ma na imię Sunny.
-Sunny? Jak Twój pies.
Powiedział Alba.
-Alababa głupku! Ja mówię o moim psie!
Oj, ten Jordi... Mądrością to on nie grzeszy.
-Serio się pytam. Masz kogoś?
Powiedział i spojrzała błagalnym wzrokiem na przyjaciela.
-Alba, co ty knujesz?!
Wiedział, że Jordi nie zaczął tej rozmowy bezinteresownie.
-Pamiętasz moją siostrę?
Zaczął.
-O, nie, nie, nie! W nic mnie nie wciągniesz!
Wykrzyczał zdenerwowany.
-Sanchi... Proszę Cię. Ona odkąd wróciła z Paryża siedzi sama... Nigdzie nie wyjdzie, nie pobawi się. Ze mną też nie chce nigdzie chodzić, bo myśli, że się narzuca.
-Alba! Zapomnij. Tello też jest wolny!
Chciał się jak najszybciej wymigać od tego pomysłu.
I zaczęło się. Całą drogę do domu, Alba truł dupę Sanchezowi i Tello, by Ci umówili się z jego siostrą. Niestety bezskutecznie.
-A Diana kiedy wraca?
Spytał się Jordi wchodząc do domu Alexisa.
-Już dziś. Koło południa jakoś.
Jordi już uknuł plan. Teraz tylko musi wpleść go w życie.
-Nathan! Kaleko! Jak Twoja noga?
Wyleciał Tello wchodząc do salonu i siadając obok Nathana. Dobrze im się rozmawiało. A jeszcze lepiej jak nikt im nie przeszkadza, tak jak teraz. Alexis i Jordi poszli na piętro pograć w Fifę.

***

Jak dobrze być w domu. Nie musisz szukać rzeczy, pytać się o wszystko, nie ma ogólnej niewiedzy o wszystkim.
-Dziadku, ja pójdę o Nathana, wrócę wieczorem.
Powiedziała zakładając granatowe buty na szpilce.
-Baw się dobrze.
Odpowiedział jedząc obiad.
Powietrze w Barcelonie było o wiele przyjemniejsze niż w Madrycie. Prawdopodobnie nic takiego nie czuła, ale chciała żeby tak było.
Do dzielnicy, w którym mieszkało wielu znanych ludzi jest jeden, świetny skrót. Prowadzi on przez boczne drogi wokół małego jeziorka i placu zabaw. Tą drogą jest o wiele szybciej niż głównymi ulicami Barcelony.
Krocząc, wiatr rozwiewał jej włosy, a ptaki ćwierkały nad głową.
Akurat przechodziła obok placu zabaw, jak zauważyła znajome twarze.
-Cześć Diana!
Powiedział mężczyzna trzymając dziecko na rękach.
-Cześć Leo!
Odpowiedziała podchodząc bliżej.
Leo wraz z partnerką i synem wybrali się na spacer wokół jeziorka.
Mały Thiago rósł jak na drożdżach. Jego podobieństwo to wspaniałego taty było coraz większe.
 Mam nadzieję, że talent piłkarski też odziedziczy po nim.
Leo odprowadził Dianę pod dom Alexisa i wrócił do siebie. Musiał wypocząć przed meczem.
Po cichu weszła do domu Alexisa. Było tu dziwnie cicho. Żadnych śmiechów, kłótni, wyzwisk. Czy to dobry dom?
W domu nikogo nie było, więc wyszła do ogrodu.
-Sunny!
Powiedziała i pogłaskała psa, który zaraz potem zaraz po tym zaczął biec za dom.
Poszła więc za nim.
Za domem ujrzała rozłożone bramki i trzech biegających od jednej do jednej bramki mężczyzn. Alexis i Jordi byli w jednej drużynie, a Tello był sam. Nathan jako kaleka, robił za sędziego. Pogodził się już z tym, że nie będzie mógł grać. Stwierdził, że tak musiało być. Już znalazł sobie inne zajęcie. Nareszcie będzie miał czas na swoje największe hobby. Nathan od zawsze interesował się muzyką. Ale przez piłkę nożną ta pasja zeszła na boczny tor. Może tak miało być?
-O! Diana! Zagraj z nami!
Powiedział Alexis widząc brunetkę.
-Nie mam stroju dobrego...
Chciała się wymigać od tego pomysłu. Ale fakt strój miała nieodpowiedni. Obcisłe białe rurki, luźna granatowa bluzka i do tego szpilki. To nie jest strój do gry w piłkę.
-Nie wymyślaj. Ściągaj buty i dawaj!
Powiedział Jordi.
-Ja się pójdę przebrać.
Powiedziała. Nie miała zamiaru pobrudzić ulubionego zestawu. Weszła do pokoju Nathana, by założyć jakąś jego koszulkę. W szafie, zauważyła meczową koszulkę Barcelony. Chwilę potem miała już ją na sobie. Znalazła jeszcze jakieś swoje bardziej luźne spodnie i też je założyła.
-No to Diana jesteś z Tello.
Powiedział Jordi widząc Dianę.
-Przegracie!
Powiedział Tello słysząc tę wiadomość.
I zaczęła się gra. Pierwszy gol, drugi gol, trzeci i czwarty. Boisko było bardzo małe, więc strzelanie goli było bardzo łatwe.
-Ałaa!!!
Krzyczał Tello leżąc w polu karnym.
-No przecież nawet Cię nie dotknąłem!
Mówił Sanchez patrząc na kolegę.
-Karny! Karny!
Darł się Nathan siedząc na fotelu.
Tak też się stało. Do końca meczu (który trwał trzydzieści minut na dwie połowy) zostało osiem sekund. Wynik to 24-24. Skromny remisik. Ten karny wszystko rozstrzygnie.
W bramce, ze straszną miną stał Alexis. Do piłki z równie straszną miną podeszła Diana. Gdy stała kilka kroków od piłki posłała ciepłego buziaka w stronę Sancheza, który go rozproszył. Zaczął się śmiać i patrzeć na Dianę zamiast na piłkę. Tą sytuację wykorzystała Diana. Precyzyjnie przymierzyła i kopnęła prosto w prawe okienko. Alexis był bez szans.
-Huraaaaa!
Krzyczała i zaczęła biec tak jak Sanchez, gdy strzeli gola. Zaraz po tym podbiegł do niej Tello i zaczął się cieszyć razem z nią.
-Koniec meczu!
Powiedział Nathan.
-Wygraliśmy!!!
Krzyczeli i nabijali się z Jordiego i Alexisa.
-Zwykły fart. Jutro rewanż.
Powiedział Jordi siadając obok Nathana.
-Tak, tak. Znów przegracie.
Siedzieli na tarasie i rozmawiali do późnej nocy, nawet nie zauważyli gdy wybiła dwudziesta druga.
-Heh, Alexis! Na co Ci takie zdjęcie!
Powiedział Jordi.
-Przecież taki brzydki byłeś jak byłeś mały!
Na kominku leżała cała gromada zdjęć. Jego, Nathana, Diany, ich rodziny. Było ich po prostu mnóstwo. Jednym z takich zdjęć było zdjęcie Alexisa kiedyś i teraz.
 -Ja brzydki? Jordi, cwelu ty! Widziałeś siebie dziś w lustrze? Z tego co widzę, to raczej nie!
I zaczęły się wyzwiska. Tello miał tego dość i po kilku zwrotach Jordiego do Alexisa, postanowił wrócić do domu. Nathan i Diana też mieli dość. Poszli do pokoju Nathana. Dziewczyna chciała mu pomóc przygotować się do spania. Po kąpieli i zmienieniu opatrunku, leżeli już razem w łóżku.
-Bardzo Cię kocham, wiesz?
Powiedział przytulając do siebie Dianę.
Nie odpowiedziała. Tylko pocałowała go i zasnęła w jego objęciach.

***

Obudziły ją śmiechy dochodzące z piętra niżej. Nathana już obok niej nie było. Tylko Sunny kręciła się gdzieś w nogach.
Leniwie podniosła się z łóżka. Dziś piątek, więc Alexis nie ma treningu, może spędzą ten dzień we troje? Mało czasu ostatnio dla siebie mają. O ile kilka godzin dziennie to mało...
W salonie, odbywał się turniej gry w pokera. Alexis bardzo lubił w to grać z Nathanem, ponieważ zawsze, ale to zawsze wygrywał. Ponoć ten, kto nie ma farta w kartach, ma szczęście w miłości. W ich przypadku wszystko się zgadza.
-No, Nathuś... Coś kiepsko Ci idzie...
Mówił Alexis odsłaniając swoje karty.
-Znów nic nie mam...
Powiedział zrezygnowany Nathan.
-O, jak przykro. Full!
Powiedział ze śmiechem i zgarnął wszystko co wygrał. Tzn dwanaście euro, batona orzechowego, ulubioną koszulkę Nathana i jogurt truskawkowy. Ale ten Alexis ma szczęście, wygrać takie rarytasy... Ah!
Gdy Alexis zgarniał swoją wygraną ze stołu, do salonu weszła Diana.
-Wiesz, nie ładnie tak ogrywać młodszego brata...
Zaczęła siadając obok Nathana.
-Nie moja wina, że biedaczyna grać nie umie...
Powiedział szczęśliwy.
-To może zagraj ze mną?
Spytała z cwanym uśmiechem.
-Ha, ha! Zawsze! O co?
Spytał.
W tym momencie Diana położyła na stole dziesięć euro, które znalazła na stole.
-Na początek.
Odpowiedziała.
Z czasem, na stole pojawił się zegarek kupiony na bazarze za dwadzieścia euro, zdjęcie z autografem Alexisa( na co to komu?) i kolczyki Diany.
-Dobra, podbijam.
Powiedziała Diana i położyła na stole swój telefon. A mało wart to on nie jest...
Alexis zawsze jest pewny swego. Tak jak i tym razem. Musiał wygrać, wiedział, że wygra.
-Telefon? Tak słabo?
Spytał i na chwilę wstał z kanapy. Po powrocie, na stół położył kluczyki od swojego Audi.
-Co?!
Spytali zdziwieni Diana i Nathan.
-Sprawdzam.
Powiedział Alexis.
Alexis pokazał swoje karty.
-Kareta!
Wrzasnął.
-To dobrze?
Spytał zdezorientowany Nathan.
-Tak, bardzo! Wygrałem!
Powiedział zadowolony i zaczął ściągać rzeczy ze stołu.
-Czekaj, czekaj...
Powiedziała. Nie warto chwalić dnia przed zachodem słońca.
-Poker kochanie, mówi Ci to coś?
Powiedziała zadowolona odsłaniając karty.
Mina Alexisa była bezbłędna! Był tak pewny siebie, wiedział, że wygra, musiał wygrać, że nie chciał dopuścić do siebie myśli, że... że on... nie... nie... nie wygra!
-Ale jak? Przecież, ja? Ale... To niemożliwe!
Mówił przejęty.
-Wybacz... Dziewczyny są we wszystkim lepsze!
Powiedziała z uśmiechem na twarzy i zabrała wszystko ze stołu.
-Dziękuję Sanchez.
Powiedziała i schowała do kieszeni kluczyki od jego sportowego samochodu.
-Dianuś... Proszę Cię...
Mówił błagalnym głosem.
-Zapomnij. To za Nathana.
Powiedziała i przytuliła się do ciała swojego chłopaka.
-Będziesz coś chciała!
Powiedział z fochem założył ręce na wysokości klatki piersiowej.

***

Po wielu, wielu, ale to wielu negocjacjach dogadali się. Diana oddała Alexisowi kluczyki od auta, w zamian za to, że będzie jej szoferem. Cóż, musiał się zgodzić.
Siedzieli i wygrzewali się w słońcu. Pogoda była tak wspaniały, gdyby co najmniej lato było  w pełni. A to dopiero wiosna...
-Co robimy...?
Powiedziała znudzona Diana leżąc na leżaku.
-Odpoczywamy...
Odpowiedział Nathan.
-Ty możesz cały czas odpoczywać, kaleko! Faktycznie trochę nudno...
Powiedział Alexis.
I mijały kolejne minuty, a ta trójka wynudziła się za wszystkie czasy.
 Gdy leżeli i umierali z nudów, zadzwonił telefon Alexisa.
-Hallo?
Spytał.
-...
- Cześć! Co słychać?
-...
-Ale kiedy? Zresztą, pewnie! Zawsze!
-...
-Czekamy z niecierpliwieniem!
Odpowiedział i odłożył telefon.
-Kto to był?
Spytała Diana.
-Zgadnij kto nas odwiedzi.
Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-David? Jordi?
Zgadywała.
-Nie! Trójka z Dortmundu przyjedzie!
 Powiedział szczęśliwy.
-Kiedy?!
Wtrącił się Nathan.
-Nie wiem. Jutro, w przyszłym tygodniu. Nie wiem, nie mówił. Powiedział tylko, że przyjadą.
Odpowiedział.
Po dłużej rozmowie, znów nudy wzięły górę. Znów pojawiły się pytania typu "Co robimy?", "A może gdzieś pojedziemy?", "Jesteście facetami! Wymyślcie coś!" ale bez skutku. Po przyjezdnych śladu nie było. Może numer pomylili? Ha, nie sądzę...
Męczącą udrękę przerwał głośny ryk samochodu.
Na podjeździe zatrzymał się czerwony jak krew sportowy samochód.
Spodziewamy się gości?
-Kto idzie otworzyć?
Spytał się Alexis słysząc dzwonek u drzwi.
-Ja nie mogę.
Powiedział Nathan. Od się teraz od wszystkiego wykręci.
-Ja nie jestem u siebie. Przykro mi.
Powiedziała Diana.
I znów wszystko co najgorsze musi robić Alex... Oj biedny...
-Diana, Ric nie ma nic przeciwko, że tak dużo czasu u nas spędzasz?
Spytał się Nathan, gdy Alex wszedł do budynku.
-Nie, on ma dużo spraw na głowie. Zresztą chce, żebym była szczęśliwa. A przy Tobie jestem najszczęśliwsza!
Powiedziała i przytuliła się do chłopaka.
-Kocham Cię.
Wyszeptał jej do ucha.
W tym momencie, na tarasie stanął Alexis.
-Dość tych czułości! Patrzcie...
Powiedział.
Ależ to było zdziwienie.
Tego się nikt, nikt nie spodziewał! Zza rogu budynku, wyłoniły się trzy postacie.
Z uśmiechem na twarzy weszli kolejno Moritz, Leo i Marco. Co oni robią w Hiszpanii? Dobra, mieli przyjechać, ale nie teraz? Przecież dopiero dzwonili, że przyjadą... ale...A! Fakt, rozmawiali z Alexisem, on jest głupi. Nic nie ogarnia.
-Cześć!
Krzyknął Marco podchodząc do Diany.
-Co wy tutaj robicie? Znaczy... Cześć.
Powiedziała i przytuliła się kolejno do każdego z nich.
-Przecież dzwoniliśmy.
Powiedział Leo.
-Ale...
-Tak, wiemy, chcieliśmy zrobić niespodziankę!
Powiedział Mo.
-To udało wam się!
Odpowiedziała.
-My się jeszcze nie znamy...
Powiedział Marco i podał rękę siedzącemu Nathanowi.
-Nathan. Wstałbym, ale widzisz...
Powiedział i spojrzał na nogę.
-Nic nie szkodzi. Tak się cieszę, że was odwiedziliśmy!
Zakończył Marco.
Takie zaskoczenie... Nikt się tego nie spodziewał.

***

Spędzili popołudnie w swoim towarzystwie. Nareszcie przestali się nudzić. Wystarczyły trzy osoby więcej, a słowo "nuda" zostało kompletnie zbędne.
Alexis i goście z Niemczech wybrali się na wycieczkę po Barcelonie. W końcu muszą poznać piękno tego miasta. Diana chętnie by do nich dołączyła, ale...
-Jestem beznadziejny...
Powiedział Nathan leżąc już w łóżku.
-Co ty wygadujesz...?
Powiedziała delikatnym tonem głosu składając jego koszulkę.
-Jestem przykuty do tego łóżka... Jak jakaś kaleka. Ograniczam Cię przez to... A ty mimo to jesteś ze mną. Jesteś idealna, nie zasługuję na Ciebie...
Mówił.
-Natt... Jestem z Tobą, nie przez to, że muszę, przez to, bo chcę i jesteś dla mnie cholernie ważny. Nie zamieniłabym Cię na nikogo innego.
-Naprawdę na Ciebie nie zasługuje...
Powiedział.

***

Po godzinie dwudziestej trzeciej wrócili do domu. Diana z Nathanem już spali.
Po pokazaniu pokoi i ogólnym oprowadzeniu po domu, usiedli w salonie.
-Diana mieszka z wami?
Zaczął Leo.
-Tak.
Odpowiedział Alexis.
-I ten chłopak to Twój brat?
Pytał dalej.
-Tak, brat. Ten gorszy, brzydszy i głupszy.
Powiedział ze śmiechem.
-Są razem?
Wtrącił się Moritz.
-Tak. Od kilu miesięcy. Pasują do siebie.
Powiedział.
Na twarzy Moritza po usłyszeniu tych słów uśmiech znikł od razu. Jemu nie przeszło. Nadal czuł coś do Diany. Miał nadzieję, że tutaj, w Barcelonie będzie inaczej. Znów się zawiódł... Czy będzie o nią walczył?

*______*

I mamy 20 rozdział, szybko poszło :)
Chciałam Wam bardzo, ale to bardzo podziękować za te ponad  2000 wejść. Jesteście najlepsi ! *_*
Komentarze, które dodajecie pod każdym nowym rozdziałem bardzo motywują i dodają chęci i sił do dalszego pisania, za to Wam dziękuję.
Dlaczego znów wplotłam Borussen(masz i się ciesz!) do opowiadania, które jakby nie było jest o Barcelonie? Po pierwsze prosiła mnie o to jedna dziewczyna w komentarzach, więc chciałam ją uszczęśliwić i proszę! Po drugie osobiście bardzo lubię tą trójkę z Borussii, więc pomyślałam, czemu nie? :) Zresztą, zdążyliście się przyzwyczaić, że strasznie mieszam, więc :P
Dziękuję za wszystko :D

25 komentarzy:

  1. Świetny! Zresztą, jak każdy poprzedni. Dlaczego zrobiłaś Nathanowi dziecko z tą Giną? On jest taki idealny, nie może mieć dziecka z inną!
    Mogę mieć taką prośbę? :) Skoro spełniłaś życzenie jakiejś czytelniczki, to spełnisz też moje? Wplotłabyś w to opowiadanie Bartrę? :) Uwielbiam go, wtedy jeszcze lepiej by mi się czytał :P
    Czekam na odpowiedź i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ;p Idealny Nathan, zawsze spoko :)
      Bartra, Bartra, Bartra... No nie wiem, ciężka decyzja... A czym mnie przekupisz? :>

      Usuń
    2. Czym tylko chcesz! Wszystkim jak leci! Dla Marca zrobię wszystko!

      Usuń
    3. Prooooooooooooooooszę! :P

      Usuń
    4. HaHa, spam nie był wskazany :)
      Dobra, zobaczę co da się zrobić. Ale niczego nie obiecuję :P

      Usuń
    5. Dziękuję, dziękuję bardzo :>

      Usuń
    6. Ale ja niczego nie potwierdziłam jeszcze :>

      Usuń
  2. Bardzo fajny. Ogólnie to niby nic się w nim nie działo, a i tak jest świetny.
    Czekam na więcej :>

    OdpowiedzUsuń
  3. I jest mój Jordiś :) Fajnie.
    Fakt, mieszasz, ale jest to pozytywne mieszanie :)
    Cieszę się, że mimo wszystko Dianie i Nathanowi się układa.
    A co to Alexisa i siostry Alby, fajnie by było, gdyby im się udało ;p
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak to się potoczy :)
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  4. Fajne. Oj, mieszasz, mieszasz ;p Czasem ciężko się połapać, ale i tak jest idealnie ;)
    Serio, Nathan jest tutaj przedstawiony jak perfekcyjny chłopak, tylko dlaczego mieszasz do jego perfekcyjności tą Ginę?
    Ma być idealnie, a znając Ciebie, ona coś zepsuje. NIE! Nie może!
    :)
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HaHa :)Lubię mieszać :> Może, zepsuje, może nie, czytaj, a zobaczysz :3

      Usuń
  5. AAAAAAAAAAAAAA! Borussia!!! :)
    Dzięki!
    Dzięęki!
    Dzięęęki!
    HAHA ;p
    Dobra, już spokojnie.
    Fajny rozdział. A to dzięki Boruuuussi! :)
    Tak ni z tego ni z owego przyjechali , fajnie. Też bym tak chciała ;p
    Już nie mogę doczekać się następnego. Znając Ciebie będzie świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, cze będzie świetny ;p
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  6. Fajny rozdział.
    Widać, że Nathan kocha Dianę, ale mi się wydaje, że nadal coś czuje do Giny... Ale może źle mi się wydaje?
    Wgl, mam takie przeczucie, nie wiem czemu, ale, że Nathan wróci, do Giny, a Diana będzie z tym Niemcem... Z tym Moritzem. Moim zdaniem, nawet do niego pasuje ;p Było by ciekawie :>
    Czekam na dalszy przebieg sytuacji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O... Może... Diana i Mo :P Muszę zapamiętać :) haha.
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  7. ale mieszasz :D rozdział świetny czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na drugi rozdział na http://amores-perros-jugador.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nowe rozdziały :
    http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
    http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
    http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
    Zapraszam do komentowania :D

    OdpowiedzUsuń