wtorek, 9 lipca 2013

24. Niepowodzeń część trzecia. Wszystko ma swój początek i koniec.

Miałeś kiedyś wrażenie, że już gorzej być nie może? I po wypowiedzeniu tych słów okazuje się, że jednak może?
Miałeś kiedyś wrażenie, że wszystko Ci się wali? Że życie specjalnie rzuca Ci kłody pod nogi?
Miałeś kiedyś wrażenie, że wszyscy dookoła Ciebie są szczęśliwi i że tylko ty nie potrafisz tego szczęścia odnaleźć?
Miałeś wrażenie, że całe życie idziesz pod górkę, płyniesz pod prąd?
Miałeś kiedyś wrażenie, że jesteś do niczego i że nic Ci się nie należy?  Fajnie, bo ja też...

***

Ta noc była decydująca. Decydująca dla wszystkich. Dla wszystkich razem i dla każdego z osobna.
Każdy ją spędził w samotności. Diana, Alexis, Nathan. Każde z nich cierpiało. Bardzo.
Alexis musiał zająć się ciałem Ricardo. On nikogo innego nie miał. Nie było mu łatwo patrzeć się na osobę, którą widywał codziennie, która jakby nie było, była ważna dla niego. A teraz zdaje sobie sprawę, że widzi go po raz ostatni, że już nigdy nie powie mu dzień dobry, że już nigdy mu w niczym nie pomoże. Że już go nie będzie...
Nathan spakował kilka rzeczy dla Diany i pojechał do szpitala. Chciał ją zobaczyć.
Wszedł do sali z nożem na gardle. Bał się.
Spała.
Odłożył torbę na podłogę i usiadł obok niej. Wyglądała tak niewinnie jak spała.
Otworzyła oczy.
-Co ty tutaj robisz?
Spytała.
-Przywiozłem Ci ubrania... Mogę wyjść jak chcesz... Ale nie wiem co się stało.
-Ty nie wiesz co się stało?
Spytała zdenerwowana.
-A to dziecko to Gina sobie sama zrobiła?!
Wykrzyczała zła.
-Ale Diana to...
Próbował się tłumaczyć.
-Mnie nie obchodzą Twoje wyjaśnienia. Chcę żebyś tylko wiedział, że się starałam.
-Diana...
-Wyjdź!
Krzyknęła na niego.
Smutny wstał i poszedł w stronę drzwi.
-I jeszcze jedno.
Powiedziała.
-Nie składaj obietnic, jeśli nie jesteś pewien czy ich dotrzymasz.
Dobrze wiedział, że skrzywdził Dianę. Skrzywdził osobę, dzięki której był szczęśliwy. Ona była jego szczęściem.

***

Wszystko ma swój początek i swój koniec. Wszystko co kiedykolwiek się zaczęło ma też prawo się skończyć. To nieodmienna część ludzkiego życia. Jesteś dzieckiem, później dorastasz. Idziesz do szkoły, później lądujesz w pracy. Zakochujesz się, później odkochujesz. Rodzisz się, później umierasz. Taka kolej rzeczy. Ale dlaczego to tak boli? Dlaczego ludzie tak szybko się przywiązują? Dlaczego tak łatwo uzależnić się od kogoś, a tak trudno jest przestać nauczyć się żyć bez niego. Dlaczego gdy zabraknie tej jednej, specjalnej osoby nic, nic nie jest w stanie wypełnić pustki po niej? Dlaczego?

***

Nathan kochał Dianę prawdziwie. Kochał dopóki Gina powtórnie nie wmieszała się w jego życie. Dopóki nie dowiedział się o Eloyu.
Załamany poszedł pocieszyć się w ramionach Giny. Nie miał serca.
Przez te najcięższe dni Diana naprawdę dowiedziała się na kogo może liczyć. Alexis był cały czas przy niej. A gdzie Ricardo?
-Alex, nie mówisz mi wszystkiego.
Powiedziała.
Przez trzy dni, kiedy Diana leżała w szpitalu, Alexis był przy niej. Nawet nie poszedł na trening, by nie czuła się samotna. Wiedział jak jest jej ciężko. Wiedział, że teraz ma tylko jego...
-Co masz na myśli?
Spytał jedząc bułkę.
-Czemu mój dziadek tutaj nie przyszedł? Gdzie on jest? Znowu gdzieś wyjechał?
Mówiła
-Diana... Ja nie mam dla Ciebie dobrej wiadomości. Nie mówiłem Ci tego, bo lekarz prosiłby Cię nie denerwować.
-Powiesz mi?
Przełknął ślinę i nabrał powietrze w płuca.
-Pamiętasz wypadek? Uderzyłaś w inny samochód. Był w nim mężczyzna. Nie przeżył.
Patrzyła na niego z przerażeniem.
-To był Ric...
Dokończył.
-Co?! Nie, nie... Żartujesz sobie? Mój dziadek jest w domu i czyta gazetę. Zaraz tu przyjdzie i poprosi mnie bym poszła mu do sklepu po coś słodkiego. Później zabierze mnie do Madrytu do Ramosa i będzie się śmiał z mojego śpiewu na karaoke.
Mówiła, a łzy spływały jej strumieniami. Alexis nie mógł na to patrzeć. Położył się obok niej i przytulił ją bardzo mocno do siebie.
-Później pojedziemy razem do Polski i pokaże mu wszystkie ważne dla mnie miejsca. To on będzie zajmował się moimi dziećmi jak ja będę w pracy. To on... On...
Mówiła. Nie dopuszczała do siebie myśli, że jego już nie ma. Nie mogła uwierzyć... Nie chciała wierzyć...

***

Spędziła trzy dni w szpitalu. Byli u niej wszyscy, wszyscy oprócz dwóch najważniejszych dla niej mężczyzn.
-Gotowa tam wejść?
Spytał Alexis, gdy stali pod drzwiami mieszkania numer 12- mieszkania jej i jej dziadka.
Złapała za klamkę. Nacisnęła. Poczuła zapach dziadka. Płakała.
Ten fotel... On najbardziej przypominał jej dziadka. Usiadła na nim i wtuliła się w koc, którym Ricardo zawsze przykrywał nogi. Chciała znów być blisko niego. Cierpiała...
Siedziała wtulona w fotel kilkanaście minut. Nie reagowała na żadne słowa, na żadne gesty. Była nieobecna. Zdała sobie sprawę, że została sama. Że nie ma już nikogo. Wszyscy ją opuścili. Rodzice, Majka teraz dziadek i Nathan... Dlaczego wszystko co dla niej ważne, jest jej odbierane? Dlaczego nie może zaznać szczęścia?

***

Te dwa dni były okropne. Nathan ani razu nie pokazał się w domu Alexisa, w którym pomieszkiwała Diana. Może się bał? Diana musiała załatwić wszystkie sprawy związane z pogrzebem. I musiała postanowić co ze sobą zrobić.
-Alexis ty wiedziałeś?
Spytała się, gdy jedli śniadanie.
-Co wiedziałem?
-O dziecku Nathana.
Mówiła z całkowitym spokojem.
-Tylko co się dowiedziałem, od razu do Ciebie zadzwoniłem. Wtedy co mi nie uwierzyłaś. Pamiętasz?
Spytał spoglądając na nią.
-Tak. I mam nadzieję, że wiesz, że to co mówiłam, to nieprawda? Wiesz w jakim byłam stanie...
-Tak. Nie wracajmy do tego.
Nie chciał dalej ciągnąć tego tematu. Wiedział, że niepotrzebnie mówił Dianie o swoich uczuciach. To wyznanie było najmniej potrzebne. Wiedział, że on i Diana... że to nie ma sensu. Że to nie ma prawa istnieć. Musiał zapomnieć. Ale jak?
-Wiesz jak to dziecko ma na imię?
Kontynuowała.
-Nie. Nathan mi nic nie mówił. Chyba musicie porozmawiać...
-Wiem. Jak to wszystko się skończy...
Właśnie. Kiedy to się skończy? Jak myśli, że wszystko będzie dobrze, coś się musi dziać złego.
Pożegnanie z Ricardo miało odbyć się o piętnastej. Wszystko było już gotowe.
Nienawidziła pogrzebów. Rodzice, Maja, Ricardo... Czy trzeba mówić więcej?
Była pierwsza. Sama. Chciała pożegnać się w spokoju z dziadkiem.
-Cześć dziadku.
Wyszeptała patrząc na sine ciało Ricardo.
-Dobrze Ci tam, w niebie? Mam nadzieję, że spotkasz Majkę i rodziców. Pozdrów ich ode mnie i powiedz, że bardzo ich kocham, że bardzo mi ich brakuje...
Mówiła z płaczem.
-Dlaczego musiałeś tam jechać? Nie mogłeś zatrzymać się gdzieś na kawie i ciastku? Zawsze musisz być przy mnie?
Mówiła, prawie krzyczała.
-Proszę Cię, nie opuszczaj mnie. Nie zostawiaj mnie samej. Nie poradzę sobie...
Wyszeptała. Jej łza skapnęła na blady policzek Ricardo.

***

Na pogrzebie byli wszyscy. Trenerzy, piłkarze i ich rodziny, przyjaciele Rica. Pojawił się też Ramos z ojcem.
Wszyscy składali jej kondolencje, jakby to coś dało. Więcej dało by zwykłe przytulenie i powiedzenie kilku czułych słów do ucha niż te suche, twarde dwa słowa- "moje kondolencje".
-Radzisz sobie jakoś?
Spytała Patrcia siedząc obok Diany.
-Staram się, ale nie wiem jak długo wytrzymam. Nie wiem co mam zrobić.
Po wypiciu symbolicznego kieliszka wina za duszę zmarłego, większość z gości rozeszła się żyć swoim życiem.
-Przyszedł ktoś do Ciebie.
Powiedział Alexis do siedzącej na huśtawce Diany. Był to Nathan.
Zostali sami. Długo żadne z nich nic nie mówiło.
-Czemu nie byłeś na pogrzebie?
Spytała.
-Byłem, ale trzymałem się daleko. Diana, wiem że źle zrobiłem, ale to dziecko, ta ciąża... Gina w nią zaszła jak jeszcze z Tobą nie byłem.
Tłumaczył się.
-Wiem, że to było wcześniej. To dziewczynka? Ile ma?
Spytała. W sercu Nathana pojawiła się nadzieja. Diana mówiła to wszystko bardzo spokojnie, jakby nie miała mu nic za złe.
-Chłopak. Eloy. Ponad trzy miesiące. Urodził się 24 maja...
-Dawno. Czemu mi tego nie powiedziałeś?
Spytała.
-Bałem się. Jakbym wiedział, że zareagujesz tak jak teraz, nawet bym się nie zastanawiał.
-A jak ja zareagowałam? Dobrze?
Pytała. Sama nie wiedziała, skąd ma w sobie tyle siły, by rozmawiać z nim tak spokojnie. Bez żadnych emocji.
-Dobrze, nawet bardzo. Jesteś bardzo zmienna.
-Moje uczucia często się zmieniają. Co teraz do Ciebie czuje? Coś pomiędzy "przytul", a "nie chcę Cię znać"!
Nie zrozumiał.
-Diana, damy nam szanse?
-Jeszcze raz? Po tym wszystkim?
Pytała.
-Dlaczego nie? Nie zdradziłem Cię.
-Jaki jest sens czytania tej samej książki skoro zna się zakończenie? Jeśli raz mnie okłamałeś, nie zawahasz się zrobić to po raz kolejny. Nie potrafię Ci już zaufać Natt. Wybacz.
-To znaczy...?
-Wszystko zepsułeś.
Powiedziała i odeszła od niego. Został sam. Patrzył tylko jak znika za rogiem. Wiedział, że jego życie właśnie straciło sens. Że wszystko co zdobył, co miał w swoich rękach teraz nie został z niczym.

***

Wszystko zniknęło. Wszystko jest już tylko wspomnieniem. Wiedziała, że nie może zostać w Barcelonie. Wiedziała, że jeśli zostanie, będzie bardziej cierpieć. Musiała zamknąć za sobą rozdział. Kolejny rozdział.
Chciała wrócić do domu, ale zdała sobie sprawę, że ona nie ma domu. Nie ma nawet dokąd wrócić. Na szczęście zawsze mogła liczyć na Alexisa. Ten człowiek był wszędzie tam, gdzie był potrzebny.
-Wszystko w porządku?
Spytał się widząc zbliżającą się do niego dziewczynę.
Spojrzała na niego swoimi zaszklonymi oczami. Z trudem powstrzymywała się od płaczu. Była w rozsypce.
-Nic nie jest w porządku...
Wyszeptała.
Sanchez nie mógł patrzeć na jej smutek w oczach. Dziwił się jak tak mała istota może znieść tyle bólu. Nie czekając długo przytulił ją mocno do siebie. Chciał jej tym pokazać, że na niego zawsze może liczyć. Że on nigdy jej nie zrani, nigdy nie zostawi. Chciał jej pokazać, jak bardzo ją kocha. Kochał ją, cholernie ją kochał, tylko dlaczego to było takie trudne? Dlaczego życie jest takie skomplikowane?
Dlaczego od razu nie poczuł do niej tego, co czuje w tej chwili? Wszystko byłoby łatwiejsze, lepsze. Diana by nie cierpiała, nikt by nie cierpiał. Wszyscy byliby szczęśliwi. Dlaczego tak się nie stało?

***

Wiedziała, że czas to zakończyć. Nie mogła tkwić w miejscu.
Alexis był bardzo opiekuńczy przez cały wieczór. Przygotował kąpiel dla Diany, by mogła odpocząć, ochłonąć ze wszystkich negatywnych emocji. Zrobił przepyszną kolację, nawet sam nie wiedział, że potrafi coś takiego przygotować. Chciał, by choć przez chwilę na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Smakowało?
Spytał się.
On zmywał naczynia po kolacji, ona leżała na kanapie patrząc się przez okno.
Nie odpowiedziała mu, tylko spojrzała na niego i lekko kiwnęła głową. Nie miała na nic sił.
-Połóż się spać.
Powiedział siadając obok niej.
-Jesteś zmęczona, musisz odpocząć. Jutro będzie lepszy dzień. Zobaczysz. Wszystko się ułoży.
Mówił. Nadal na niego nie patrzyła.
-Wiem, że beznadziejnie to brzmi, wiem że straciłaś nadzieję, że Diana, proszę, nie załamuj się, nie poddawaj się. Dasz radę. Ja przy Tobie będę. Pamiętaj, nigdy Cię nie zostawię...
Mówił. Delikatnie złapał ją za rękę. Chciał, by czuła się przy nim bezpiecznie. Chciał, by czuła się przy nim kochana.
-Alex...
Wyszeptała.
-Ja tak nie mogę...
Powiedziała i spojrzała na niego.
-Muszę wyjechać. Ja tak nie potrafię.
Nie wiedział co ma powiedzieć.
Miał nadzieję, że będzie mógł być przy niej cały czas. Chciał, żeby tak było. Ale może, to on bardziej potrzebuje ją, niż ona jego...
-Muszę zacząć od nowa. Znów... Nie dam rady żyć tutaj. Tutaj, gdzie wszystko kojarzy mi się z dziadkiem i Nathanem... Wszystko. Stadion, ulice, domy...Ty...
Mówiła.
To za bardzo boli, bym to wytrzymała...
-Proszę Cię... Nie odchodź...
Wyszeptał.
-Przepraszam.
Powiedziała.
-Moje życie jest beznadziejne! Ja jestem beznadziejna!
Zaczęła prawie krzycząc.
-Tracę wszystkich, wszystkich, którzy cokolwiek dla mnie znaczą! Dziadka zabiłam ja! To przeze mnie go tutaj nie ma! To przeze mnie! Gdybym bardziej uważała, byłby teraz przy mnie! Nathan odszedł też przeze mnie! Przecież nie zdradził mnie! On tylko bał się mojej reakcji. To dziecko... To nie jego wina! To moja wina! Rodzice też! Ja nalegałam by przyjechali! Nie żyją i to tylko moja wina! Teraz ty, ty będziesz sam, bo JA wyjeżdżam. Ja wszystko psuję, ja jestem najgorsza, nieudana. Jestem do niczego!
Mówiła, ba! krzyczała, a po jej policzkach łzy lały się strumieniami.
Alexis patrząc na jej zapłakaną twarz nie mógł powstrzymać się od łez. Tak bardzo ją kochał, cierpiał razem z nią.
-Diana...
Powiedział.
-Nie Alex, nie! Lepiej byłoby, gdybym tutaj w ogóle nie przyjeżdżała! To była pomyłka! Gdybym nie ja, to wszystko by się nie wydarzyło. Żylibyście spokojnie, wszystko psuję...Ja jestem pomyłką...
Mówiła.
Nie mógł patrzeć na jej smutek. Nie mógł...
Z impetem zbliżył swoje ciało do jej. Chciał spróbować...
Ich usta zetknęły się. W końcu!
-Co ty robisz?!
Spytała ze zdziwieniem  odrywając się od ust Sancheza.
Nie odpowiedział jej nic. Czekał i patrzył.
-Alex...
Powiedziała delikatnym tonem głosu.
-Ja nie jestem tą odpowiednią... Ja tylko ranię ludzi... Proszę Cię, nie komplikuj jeszcze bardziej. Nie chcę jeszcze Ciebie zranić... Przepraszam Alex...
Powiedziała i wstała z kanapy.
-Zostań ze mną...
Powiedział smutnym tonem głosu.
-To nie ma sensu. Nie pasuję tutaj... Przepraszam Cię.

***

Zasnęli w osobnych pokojach. W osobnych łóżkach, z tą samą myślą i tym samym smutkiem i pustką w sercu. Oboje chcieli tego samego. Chcieli być szczęśliwi, ale szczęście dla nich było zupełnie inne. A może nie?

*__________*

I mamy przedostatni rozdział... Taki smutny i wgl... ;c A smutek staje się jeszcze większy, gdy przypomnę sobie o tym:
:( Gdy tylko o tym pomyślę, jakoś od razu chce mi się płakać... Jak? Dlaczego? David...
Dlatego nie warto przywiązywać się do piłkarzy. Wszystko ma swój początek i koniec, oni też odchodzą, pojawiają się nowi... ALE DLACZEGO DAVID?
Najsmutniejsza wiadomość wczorajszego dnia, ba! tygodnia!
Dziękujemy za wszystko, zawsze będziesz w sercach Cules.
Illa Illa Illa Villa  Maravilla ! <3





17 komentarzy:

  1. Daaavid ;c
    Ja nadal jak cokolwiek o tym czytam, to płacze...
    I też zadaję sobie to pytanie, dlaczego? Villa, dlaczego?
    Rozdział bardzo smutny... Podziwiam Dianę. Mimo wszystko jest twarda i silna. Ja bym taka nie potrafiła być na jej miejscu.
    Czekam na ostatni rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby był szczęśliwy w nowym klubie... Gracias Villa...
      Musi być twarda. Nawet Ric jej kiedyś powiedział, że to jest jej życie, nie kogoś innego. Dla siebie musi walczyć. Teraz trzyma się tych słów.
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  2. Jaacie... Nie przypuszczałam, że może zrobić mi się tak smutno przy czytaniu jakiegoś opowiadania. Ten rozdział jest najlepszy!
    Nieraz powstrzymywałam się od płaczu. Jest taki prawdziwy, szczery.
    Bardzo fajny.
    Już boję się co będzie w następnym.
    Ciekawi mnie tylko jedno, dlaczego Alexis tak późno powiedział Dianie o swoich uczuciach... Lepiej by było, gdyby wcześniej się zdecydował.
    :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę aż tak się podobał? *__* Dziękuję bardzo.
      Wiesz, on wiedział, że Diana woli Nathana. Widział, że jest szczęśliwa. Życzył jej jak najlepiej. Poza tym, on dopiero poczuł do niej coś więcej po dłuższym czasie znajomości.
      Mógł powiedzieć o tym wcześniej, ale nie chciał zepsuć szczęścia, które Diana i Nathan wspólnie budowali.
      :)

      Usuń
  3. Bardzo fajne i bardzo smutne...
    Tak dziwnie się czuję z myślą, że za niedługo dodasz ostatni rozdział... Dopisz coś, żeby było więcej :)
    Czekam na ten ostatni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie napiszę jeszcze epilog, nie tylko ostatni rozdział.
      Epilog, w którym wszystko wytłumaczę i postaram się wyjaśnić, dlaczego tak a nie inaczej się stało. :P

      Usuń
  4. Smutno mi tak jakoś się zrobiło po przeczytaniu tego... To powinno się inaczej skończyć... Za tragicznie jest...
    Czekam na ostatni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze ten David... Będzie mi go brakowało... </3

      Usuń
    2. Oj od razu tragicznie, po prostu inaczej :P
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
    3. Chyba każdemu będzie go brakowało.
      Mimo, że ten sezon nie zaliczał się do najlepszych, do David zapisał się w sercach Cules dużo wcześniej.
      Szkoda, duża szkoda... :c

      Usuń
  5. :C
    Nieciekawie się porobiło...Nathan, Ric, teraz jeszcze Alexis...
    Bez obrazy, ale musisz mieć nieźle porobione w głowie tworząc coś takiego ;J
    Haha.
    Rozdział mi bardzo przypadł do gustu. Czekam na ten ostatni.

    OdpowiedzUsuń
  6. OOO ;c Jak smutno...
    Dziwnie by było, gdyby Diana po tym wszystkim była z Alexisem. Moim zdaniem dobrze zrobiła mówiąc, że chce zamknąć rozdział w swoim życiu.
    Czekam na ostatni z niecierpliwieniem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwnie, nie dziwnie... Zobaczy się jeszcze jak to będzie :P
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  7. rozdział świetny i smutny...
    Prosze, prosze, prosze niech zakończenie nie będzie smutne.
    Chciałaby żeby Diana była z Alexisem :)
    David ... <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Nie powinno być smutne... A może...
      W każdym bądź razie, szczęśliwi nie będą -_- ;c
      Dzięki za komentarz. ;D

      Usuń
  8. Zapraszam na nowe rozdziały :
    http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
    http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
    http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń