niedziela, 12 maja 2013

3. Czy ty bawisz się w swatkę?


PIIP PIIP PIIP !!!
Cóż za straszny dźwięk, nie ma nic gorszego. Zawsze po usłyszeniu choć jednego dźwięku miała przed oczami jedną rzecz. Szkołę. O tak... Kilkanaście lat zmarnowanych w jednym budynku, z którego nie wyniosła praktycznie nic przydatnego, no może oprócz idealnego podrabiania podpisu swoich rodziców. Robiła to perfekcyjnie.
~A tak dobrze mi się spało~.
Zegarek wskazywał 8:30. Nie łatwo było jej podnieść się z wygodnego łóżka. Było jej tak dobrze. Musiała wstać.
Poranna toaleta, ubiór, fryzura. Wszystko było robione o niebo lepiej niż w normalny dzień, ponieważ dziś zaczyna pracę.
Gotowa do pracy wyszła z pokoju. Dziadek jak zwykle czytał gazetę.
-Śniadanie na stole. Smacznego.
Zjadła ze smakiem było naprawdę dobre.
-Gotowa do pracy?
Spytał Ricardo odkładając gazetę.
-Tak. Wezmę tylko jeszcze sprzęt.
Torba z aparatem i wszystkim niezbędnym była już w samochodzie dziadka. Siadając zdała sobie sprawę, że dziadek ją okłamał.
-Mówiłeś, że nie masz samochodu... Kłamałeś? Po co?
Spytała zapinając pasy.
-Nie gniewaj się. Chciałem, żebyś poznała Natta. To naprawdę dobry chłopak. Pamiętaj o tym.
-Czy ty bawisz się w swatkę?
-Ja?! No skąd! Wydaje Ci się.
Po kilkunastu minutach byli już na miejscu. Boczny stadion oddalony o kilkaset metrów od Camp Nou miał być jej miejscem pracy.
Dochodziła jedenasta.
-Chodź. Przedstawię Cię wszystkim.
Najpierw trener Barcy B, później zarządca klubu, wszystkich poznała. Na koniec nadszedł czas na jej głównego pracodawcę.
-O, panna Nevárez! Miło panią w końcu spotkać.
-Dziękuję, mi również.
Po ustaleniu ogólnych spraw, mogła wreszcie zapoznać się z miejscem, które będzie służyło jej za "tło".
Jej pracodawca powiedział, że zdjęcia będą robione do kalendarza dla chorych dzieci. Jej pierwszym zadaniem jest namówienie swoich modeli do włożenia kostiumów różnych zwierząt. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to samo zrobi z dużo bardziej znanymi piłkarzami.
Sprzęt był już rozstawiony. Wszystko było przygotowane. Tylko modeli brak. Siedziała sama na murawie przyglądając się niebu. Było przejrzyście błękitne. Choć nie byłą fanką tego koloru, bardzo jej się podobało.
Chwilę zadumy przerwali powoli zbierający się mężczyźni. Widząc ich wstała z trawy i poprawiła swój wygląd zewnętrzny.
-Witam. Jestem Diana.
Powiedziała, gdy zebrała się już spora grupka mężczyzn.
-Cześć!
Odpowiedzieli jakby się umówili.
-Pewnie ktoś wam już wspomniał, że dziś będę robiła wam zdjęcia. Cieszę się, że będę mogła z wami pracować i mam nadzieję, że ułatwicie mi ją.
-Ja się będę starał. Dla takiej ładnej pani fotograf wszystko.
Rzucił jako pierwszy Deulafeu.
-Miło mi. Jeśli mogłabym was o coś prosić, nie gniewajcie się jeśli nie będę do was mówiła po imieniu, mam problem z zapamiętywaniem imion. A w dodatku jest was tak dużo...
Grupka licząca ponad  20 osób, każdy inny, oryginalny. Naprawdę będzie trudno...
-Nie ma sprawy.
Dodał Roberto.
-Ja jestem Segri.
Po kilku minutach ogólnego zapoznania przyszła pora na prawdziwą pracę.
-Dobrze. Jak wiecie będą to zdjęcia do kalendarza. Jest tylko jeden problem. Mam 12 kostiumów...
-Jakich kostiumów?
-Tych.
Wskazała na leżące na trawie przebrania.
-Potrzebuję 12 chętnych.
Nie trzeba było więcej powtarzać. Szybko znalazł się tuzin chłopaków. Gdy oni poszli się przebrać, reszta prowadziła zwykły trening.
Myślała, że wybuchnie śmiechem gdy ujrzała wyjawiających się chłopaków. ~Spokojnie, uspokój się~.
-I jak?
-Dobrze. Ustawcie się na razie razem.
Kilka zdjęć było już zrobionych. Po zwykłych, przyszedł czas na zdjęcia w ruchu. Chłopcy trenowali, Diana robiła zdjęcia. Było to naprawdę fajne uczucie. Zdała sobie sprawę, że kocha aparat i chcę się tym zajmować profesjonalnie.


***

-I co, panie dyrektorze? Diana ma szanse na lepszą ofertę pracy?
Spytał Ricardo, który bardzo przejmował się przyszłością wnuczki.
-Nie widziałem jeszcze zdjęć, ale widzę jak radzi sobie z ludźmi, a co  najważniejsze jak czuje się z aparatem w ręku. Jeśli zdjęcia będą dobre, polecę ją odpowiednim osobom. Jestem dobrej myśli.
-Mam nadzieję. W takim razie dziękuję.
Gdy udawał się do wyjścia usłyszał znów głos dyrektora.
-Przepraszam Ricardo, nie wiesz gdzie podziewa się Nathan? Jest już spóźniony od dwóch godzin, a nawet nie zadzwonił. Już nie raz przymykałem oko na jego wybryki, ale teraz to już za dużo. Wiem, że mieszkacie w jednej kamienicy, więc chciałbym Cię poprosić abyś przemówił mu do rozsądku.
-Dobrze. Spróbuję i dziękuję za informację.

***

-Dobrze, dobrze Cristian! Uff. Skończyliśmy na dziś. Byliście świetni. Naprawdę.
-Oh, dziękujemy, ale to dlatego, że mamy taką ładną panią fotograf.
-Nie słodź, nie słodź.
Sesja zakończona. Na końcu chłopacy zapragnęli zdjęć z Dianą. Nie protestowała. Ochoczo oddała się fleszowi aparatu. Próbowała nawet robić różne tricki z piłką. Może nie szło jej idealnie, ale jakoś sobie radziła.
Po kilkunastu minutach wspólnych zabaw, udała się do swojego pracodawcy.
-Zdjęcia zrobione. Mam nadzieję, że będą się podobały...
-Też mam taką nadzieję. Przyjdź jutro, a dam Ci odpowiedź. Na dziś to wszystko. Dziękuję.
-Więc do zobaczenia.
Powiedziała i wyszła z gabinetu. Przez dobre dwadzieścia minut szukała dziadka. Na próżno. Krzątała się po stadionie, nikogo nie mijając. ~Pięknie! Chyba się zgubiłam...~ Krążyła korytarzami szukając kogokolwiek.
-Diana? Co ty jeszcze tu robisz?
Usłyszała głos Cristiana, który właśnie szedł przebrać się po treningu.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię spotkałam. Błąkam się po tym stadionie od kilkudziesięciu minut i nie mogę nikogo znaleźć.
-Ale sierota z Ciebie.
Wybuchł drwiącym śmiechem i podszedł bliżej pani fotograf.
-Pomogę Cię ocalić.
-Dziękuję, ale nie potrzebuję twojej łaski. Powiedz mi, którędy do wyjścia i już sobie poradzę.
Powiedziała nie miłym tonem i unosząc przy tym brwi ku górze.
-Ależ jesteś nie miła... Jak chcesz. Idziesz tym korytarzem do końca, później w prawo i lewo. I już.
-Dzięki.
-A do domu trafisz?
Zdała sobie sprawę, że sama nigdy nie wróci do domu.
-Nie martw się. Dam sobie radę.
Posłała mu sztuczny uśmiech.
-Co ty jesteś taka nie miła? Stało się coś? Złe zdjęcia?
-Ja? Wydaje Ci się. Nie znasz mnie, żeby wiedzieć jaka jestem. Po prostu mam taki kaprys.
Jej odpowiedź w ogóle nie miała sensu. I ona i Cristian to zauważyli. Nie chciało jej się z nim dłużej rozmawiać. Odeszła. Tak po prostu. Bez pożegnania. Po prostu odeszła. To jej się zdarzało bardzo często. Słynęła z tego. ~Co za dziewczyna...~ pomyślał Cris.
~Ale ja jestem głupia! Takim zachowaniem tylko odstraszam od siebie ludzi...~ Myślała wsiadając do autobusu. ~Mam nadzieję, że jakoś trafie~
~Gdzie ta dziewczyna jest? Nie wpadła na to, że będę na nią czekał przy samochodzie?~ Myślał Ricardo.
Wrócił do domu. Otwierając drzwi, przypomniał sobie, że ma porozmawiać z Nathanem.
-O, dzień dobry panie Nevárez. Pomóc w czymś?
-Dla kogo dobry, dla tego dobry. Dla Ciebie raczej nie...
-Stało się coś? Może pan wejdzie? Alex wrócił, pewnie chciałby się przywitać...
-Nie, nie będę robił wam kłopotu. Dlaczego nie byłeś dziś na treningu?
-Nie mogłem... Byłem po Alexa na lotnisku, a wie pan jak to jest z nim. Jak się rozgada to nie ma przebacz. Ale chyba nic złego się nie stało?
-Właśnie. Trener kazał mi przekazać, że to była Twoja ostatnia nieobecność na treningu. Jeszcze raz i wylatujesz. Lepiej to sobie zapamiętaj...
-Chyba naprawdę się wkurzył...
-Dzwoń następnym razem. Pozdrów brata.
-Dobrze. To już więcej się nie powtórzy...
Rozeszli się.

***

-Uff, trafiłam.
Powiedziała sama do siebie widząc znajomą kamienice.
-Dziadku, wróciłam!
-O, dobrze. Już się martwiłem. Cieszę się, że dałaś sobie radę.
Dochodziła siedemnasta. Poniedziałek powoli dobiega końca. Na szczęście. To najgorszy dzień w tygodniu.
-Halo? Filip? Cieszę się, że Cię słyszę? Co tam w domu? Jak przesłuchanie?
Powiedziała odbierając telefon.
-To dobrze, że wszystko w porządku. Tak? Główną rolę! No pewnie, że się cieszę! Wiedziałam, że Ci się uda.
-...
-Fajnie. Naprawdę. A co u Laury? Jak jej sprawa?
-...
-Uuu... Cóż, nie zawsze się udaję. Mam nadzieję, że ona się tym nie zamartwia...?
-...
-A gdzie jest teraz?
-...
-Cała Laura! A ty czemu nie poszedłeś z nią?
-...
-Oo, a jak ma na imię? Znam go?
-...
-Kacper? Kacper Kubisz? No nie gadaj! Przecież oni nigdy ze sobą nie rozmawiali...
-...
-No fakt. Pozdrów ją ode mnie.
-...
-U mnie w porządku. Mam prace, jako fotograf. Jutro się dowiem czy się nadaję! Nie zgadniesz komu robię zdjęcia!
-...
-Dziś robiłam chłopakom z Barcy B, a jak zdjęcia się spodobają to będę je robiła wszystkim z Barcy! Wierzysz w to?
-...
-Ja też! Prześle Ci zdjęcia!
-...
-Dobra, muszę kończyć. Dziadek czegoś ode mnie chce...
-...
-Odezwę się jutro i powiem co z tą pracą.
-...
-Oby. Kocham Cię. Do jutra.
-...
~Nie możliwe! Laura się zakochała ! Heh, ciekawe ile wytrzyma. Daje im miesiąc, najdłużej~ Sabkowska nie należała do osób, które długo zostają przy jednej osobie. Raczej nie pragnęła wiązać się na zawsze, aż miłość ich nie rozłączy. Wolała niezobowiązującą zabawę, bez ograniczeń. Cóż, może jej nowa sytuacja życiowa ją zmieniła. Nowa praca, wyjazd przyjaciółki, może dorosła?
-Tak, co chciałeś?
Spytała siadając obok dziadka.
-Interesujesz się sportem?
Zaczął ni stąd ni zowąd.
-Tak, a czemu pytasz?
-Lubisz piłkę nożną? Mam nadzieję, że nie jesteś typem dziewczyny, która tylko maluje paznokcie i siedzi godzinami w łazience z dylematem "Mmm, czerwona, czy beżowa szminka pasuje mi do tych butów...". Choć oczywiście kocham Cię i zaakceptuję jeśli taka jesteś... Choć znam Cię dość dobrze i wydaje mi się, że należysz do powyższej grupy...
-To prawda, znasz mnie już na tyle, by wiedzieć, że jestem normalną dziewczyną. Oczywiście, wygląd jest dla mnie ważny, ale nie najważniejszy. A co do piłki nożnej, to lubię. Zresztą moja aktualna praca się z tym wiąże, a nie robiłabym czegoś, czego nie lubię. Ale nie rozumiem, do czego ta rozmowa zmierza...
-Cieszę się. A jakim klubom kibicujesz?
-W Polsce jest taki klub, Śląsk Wrocław. Gdy jeszcze mieszkałam we Wrocławiu, co mecz obowiązkowo stawiałam się z Filipem na stadionie. Ale, dzięki Tobie całym moim sercem jestem przy Barcelonie. Ale, do czego jest Ci to potrzebne?
-Uu, to będziesz w niebo wzięta jak się czegoś dowiesz...
Zaśmiał się i poprawił okulary, które zawsze gościły na jego nosie, gdy czytał gazetę.
-Czego się dowiem? Powiedz mi!
Diana nie mogła długo zostać w niewiedzy. Tak naprawdę gdy tylko dowiedziała się o czymś, musiała znać całą prawdę.
-Nie powiem. Bądź cierpliwa...
-Dziadku...
Powiedziała błagalnym głosem i zrobiła smutną minkę.
-Idź do Nathana, a się dowiesz.
-Co? A co ma Nathan z tym wspólnego? Wiem, że gra w piłkę, ale nie jest żadnym świetnym graczem...
-Nie chodzi dokładnie o niego... Dobra i tak wiem, że nie wytrzymasz i pójdziesz do niego.
Miał rację. Najchętniej by od razu do niego pobiegła.
-A tak poza tym, to mam bilety na mecz. Chcesz iść?
-Ten pojutrze? W środę?
-Tak.
-Jeszcze się pytasz? No pewnie!
-Ok. Chyba nie będzie Ci przeszkadzało towarzystwo starego dziadka?
-Nie, no skąd. Uwielbiam z Tobą spędzać czas. Jesteś najlepszy dziadku.
Powiedziała i rzuciła się dziadkowi na szyję.
-No, wystarczy już tych czułości. Idź do Nathana, bo wiem jak bardzo tego chcesz.
Nie musiał czekać na odpowiedź. Nie minęło pięć sekund, a już stała pod drzwiami numer dziesięć.
-Cześć Nathan. Nie przeszkadzam?
Powiedziała od razu gdy ujrzała sąsiada.
-Nie, pewnie. Wchodź. Tylko, nie będę mógł Ci poświęcić zbyt wiele czasu...
-Oj, to nie chcę się narzucać. Mogę iść jeśli przeszkadzam...
-Nie, mamy z pół godziny.
-Dobrze. Widzę, że Twój brat wrócił...
Powiedziała siadając na kanapie. Walizki były porozrzucane po całym salonie. Może nie same walizki, a ciuchy.
-Tak. Alexi.. em Alex wrócił z Grecji i widzisz co zrobił.
-A gdzie jest teraz?
-Poszedł gdzieś. Nawet nie wiem. On nie usiedzi w domu. Wyciągnął tylko jakieś ciuchy i zniknął. Cały Alex.
-Chciałabym go poznać... Ciekawe czy jest tak samo fajny jak Ty.
~Nawet nie wiesz, jak bardzo nie chcę, żebyś go poznała...~
-No cóż. To ja nie będę Ci się już narzucać. Będę już szła. Do zobaczenia.
~Dlaczego on jest moim bratem? Nie mogę mieć normalnego brata? Musiał mi się on trafić? Przecież wiadomo, że wybierze jego! Nie mam co z nim konkurować. Zawsze był i będzie tym lepszym~
-I co? Poznałaś Alexa?
Spytał dziadek, gdy tylko ujrzał wnuczkę.
-Nie. Nathan był sam. Ale gdzieś się śpieszył...
-Więc uzbrój się w cierpliwość. Jutro będzie znaczący dla Ciebie dzień...


__________*__________

Hiszpanio! Mamy Mistrza!

Na cztery kolejki przed końcem sezonu Barcelona może cieszyć się z Mistrzostwa. Dwudziestego drugiego Mistrzostwa.
Naszą przedwczesną radość zagwarantował nam nasz "przyjaciel" Real. Dzięki jego remisowi wszyscy Cules na całym świecie mogą świętować Mistrzowski tytuł!


































Dzisiejszy mecz z Atletico Madryt to tylko formalność, ale to formalność, z którą mogą być problemy. No, ale od czego jest Lionel Messi? ;)

Vamos Barca! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz