piątek, 31 maja 2013

10. Wszystko wydawało się być idealnie.

 __________*__________

Taaa daaa! Tak, jest o Borussii, tak jest o Leło, nie, nie ma Rojsa ;) No, a tak na poważnie to mam nadzieję, że kiedyś mi się odpłacisz za te wpisy o BVB. Wiedz, że ja będę o tym pamiętała już zaawsze! Na poniedziałek do szkoły nie zapomnij o zapłacie ;) Miłego czytania. 
For Paulina M.

__________*__________


-Panie trenerze, możemy wziąć sobie dwa dni wolnego?
Spytał delikatnie Jordi Alba.
-My? My czyli kto?
Odpowiedział pytaniem. W tym momencie zza ściany wyłoniły się głowy. Kolejno Tello, Pedro i Alexisa. Były one tak szczęśliwe, tak uśmiechnięte, jakby już wiedziały o wolnych kilku dniach.
-No... My. Panie trenerze. Zgodzi się pan?
Kontynuował Alba. Ha! Ciekawe dlaczego jego wysłali na rozstrzał. Może dlatego, że reszta ambitnie potrafi walczyć o swoje cztery litery? Ha! Ha! Nie! Jordi po prostu nie potrafi grać w papier, kamień, nożyce.
Zawsze przegrywa. Tak też było i tym razem. Przegrał i musiał błagać Tito o wolne. A może błagać to za mocne słowo? On tylko grzecznie się spytał.
-No dobrze. Mogliście się spytać na miejscu w Barcelonie. Za dwadzieścia minut i tak ruszamy w drogę, chłopcy.
Powiedział patrząc się na nadal uśmiechnięte twarze Tello, Pedro i Sancheza.
-No właśnie panie, trenerze... Bo my byśmy chcieli zostać tutaj...


Wyjąkał Alba.
-Tutaj?! W Niemczech?!
Spytał zdziwiony Villanova.
Jordi tylko kiwnął głową.
-Zakochałeś się Jordi? A może Sanchez?
Powiedział i spojrzał na napastnika.
-Sanchi nie! On już ma kogoś!
Krzyknął Pedro śmiejąc się z kolegi.
-Nie powiem kto sypia z kolegami z drużyny!
Krzyknął głośniej i wskazał palcem raz na Tello, a raz na Rodriqueza. Alexis i Pedro zaczęli się "bić". Tak bić, oni raczej zaczęli uprawiać dziką i namiętną miłość jaka między nimi jest. Pedro wskoczył Alexisowi na plecy i owinął swoje ręce na jego szyi, a Alexis zaczął biegać po korytarzu i krzyczeć -Matko Katalońska! Mam węża boę na szyi! AAAAA!!!-
-Panowie!
Krzyknął Tito.
-Odpoczynek od was się każdemu przyda. Siedźcie tutaj ile chcecie. Tylko nie zapomnijcie o treningu w przyszłym tygodniu.
Powiedział, gdy Pedro zszedł z pleców Sancheza.
-Dobrze. Dziękujemy.
Podziękował Alba.
-Tak, miłego lotu!
Powiedział Tello.
-Mógłby mi trener wziąć z samolotu taką poduszkę? Tą co rozdają?
Spytał Alexis.
-Co?
-No trenerze, ja je kolekcjonuje. Mógłby trener?
Pytał dalej.
-Chłopcy pilnujcie go... Żeby się biedaczyna nie zgubił.
Powiedział i po poklepaniu Alexisa w ramię zszedł do autobusu.
-Ha! Ha! Zostajemy!
Krzyknął na całe gardło Pedro wchodząc do pokoju.
W pokoju czekała już na nich Diana.
-Czyli zostajemy?
Spytała otwierając szeroko swoje brązowe oczy.
-Owszem.
Opowiedział Alba zamykając za nimi wszystkimi drzwi. Torby całej piątki stały już zapakowane w rogu pokoju.
-Ej, chłopaki, ale ja nie jestem pewna czy Lena się ucieszy na wasz widok...
Zaczęła.
-Wszyscy się cieszą na nasz widok!
Powiedział Pedro.
-Tak! Ona będzie w niebo wzięta!
Dokończył Tello.
-A jak nie, to Sanchi oczaruje ją swoją osobą, będzie dobrze Dianuś, nie panikuj.
Dopowiedział Pedro.
-Tak, zostawcie wszystko mnie. Profesor Sanchez dopilnuje, by ta niewiasta była zadowolona.
Powiedział i w komiczny sposób poruszył brwiami.

***

Po wymeldowaniu się z hotelu razem z Leną, która właśnie skończyła pracę ruszyli w kierunku jej domu. A raczej w kierunku domu jej brata... Szkoda tylko, że nikt poza nią o tym nie wie...
-Lena, podobam Ci się?
Wyleciał z stąd ni zowąd Sanchez obejmując Lenę jedną ręką. Szli z przodu. Pedro, Diana i Tello trzymali się z tyłu. Lepiej nie przeszkadzać Alexisowi, który próbuje rozkochać w sobie jakąś dziewczynę.
-Wiesz, Alexis... Ja mam chłopaka.
Powiedziała ściągając jego rękę ze swojego ciała.
-Ja się nie pytam czy masz chłopaka, tylko czy ja Ci się podobam...
Mówił.
-Sanchi, daj jej spokój!
Powiedziała Diana wchodząc między Lenę, a Alexisa.
-Wiedz, że zepsułaś humor Sanchezowi...
Powiedział i spuścił wzrok w ziemię.
Dom Piszczków mieścił się niedaleko hotelu, w którym pracowała Lena.
-Sama w takim wielkim domu mieszkasz?
Spytał się Tello, gdy doszli pod dom Leny.
-No właśnie... Ja wam czegoś nie powiedziałam...
Mówiła spokojnie.
-Ale to nie moja wina!
Powiedziała prawie krzycząc.
-To wy się tak wprosiliście... Nie mieszkam sama. Mieszkam razem z bratem, jego żoną i córką.
-Ale...
Przerwała jej Diana.
-Chciałam wam powiedzieć, ale tak dużo gadacie, że nie miałam szans. Łukasz też nic nie wie.
Powiedziała spuszczając wzrok.
Stali jak wryci. Ani Tello, Pedro ani Alexis nie wiedzieli co powiedzieć. Czekali na reakcje Diany, no, w końcu to jej przyjaciółka...
-Przepraszamy w takim razie. Jakoś sobie poradzimy... Chłopaki, chodźcie.
Powiedziała i wzięła swoją walizkę w rękę.
W tym momencie z domu Leny wyszedł Łukasz trzymający córkę na rekach. Wszystkich wzrok spoczął na nim.
-Ooo! Łukasz!
Krzyknął Alexis i podszedł do mężczyzny. Wyglądało to dość dziwnie. Alexis zaczął przytulać dwudziestkę szóstkę i uderzać go lekko w ramię. Jak później wszyscy się dowiedzieli, Alexis i Łukasz bardzo polubili się w czasie meczu. Nawet wymienili się koszulkami. Łukasz jako wychowany i kulturalny mężczyzna zaprosił wszystkich do swojego domu. Zasiedli w salonie.
-Nieźle się urządziłeś.
Zaczął Alexis.
-To nie moja zasługa, tylko mojej żony.
Rozmawiali i popijali soczki przez blisko dwie godziny. Nikomu, nikomu nie przyszło do głowy, by powiedzieć Łukaszowi, że ta piątka przybłędów będzie spała w jego domu. A Łukasza nawet nie zdziwiły ich torby. No cóż, czasem tak bywa...
-Łuki, mogę na słówko?
Powiedziała Lena i wstała z kanapy. Zaraz po niej zrobił to Piszczek.
-Czegoś Ci nie powiedziałam...
Zaczęła.
On tylko czekał na jej kontynuację.
-Mamy wolne dwa pokoje? Oni nie mają gdzie spać, jedna noc. Obiecałam to Dianie...
-Do hotelu nie mogą pójść?
Spytał nieco zdenerwowany.
-Łukasz... A czy ty lubisz spać w hotelu? Oni chcieli poznać miasto... Zobaczyć jak się u nas żyje, a nie jak jest w hotelach.
Łukasz jej nic nie odpowiadał. Patrzył tylko na nią swoimi jasnymi oczami.
-Łuki... No proszę Cię...
-A Sara? Ona jest mała, potrzebuje spokoju, a widzisz, że z nimi to będzie niemożliwe?
Powiedział i wskazał na Barcelonistas w salonie. Diana trzymała Sarę na kolanach, Tello robił przedziwne miny i rozśmieszał dziewczynkę,a Pedro robił to samo co Cristian. Z kolei Jordi i Alexis puścili sobie muzykę i zaczęli tańczyć. EEEE MAKARENA!
-Dobra... Powiem im, że nie chcesz, by przespali się u nas.
Powiedziała i już chciała iść do salonu.
-A u Leo by nie mogli się przespać?
Spytał.
-Łukasz...
-Lena... Dzwoń do niego. Oni się ze sobą dogadają. A z Moritzem? Dzwoń, niech przyjadą, albo ja ich zawiozę.
Powiedział i już podawał komórkę siostrze.
-Łukasz no...
-Dzwoń!
Musiała. Gdy Leo usłyszał słowa -Cześć Leo, słuchaj, mógłbyś przenocować dziś moich znajomych?- od razu się zgodził. Bittencourt bardzo lubi spontaniczne i nieprzemyślane decyzje. Jednym z takich spontanów było zapytanie się Leny, czy zostanie jego dziewczyną, jak widać wyszło to obojgu na dobre.

***

Czasem spontaniczne akcje są o wiele lepsze niż te zaplanowane i przemyślane. Niosą ze sobą wiele ciekawych rozwiązań. Czasem z niczego powstaje coś idealnego, perfekcyjnego. Coś co może zostać z nami do końca życia.
Grupka przyjaciół z Barcelony po dowiedzeniu się o obrocie sytuacji zareagowali na nią bardzo pozytywnie. Od razu chcieli poznać chłopaka, u którego będą nocować.
Łukasz jak obiecał, bardzo chciał zawieść ich pod mieszkanie Bittencourta. Długo to trwało, ale w końcu Lena zgodziła się zostać w domu z Sarą.
Łukasz za kierownicą, Diana zaraz obok niego, a z tyłu istny burdel! Za kierowcą Tello, zgnieciony przez Pedro, obok Rodriqueza zasiadł Alba. A Alexis jak to Alexis, musiał zająć najlepsze miejsce. Położył się wzdłuż kumpli. Całą drogę spędził leżąc na kolanach przyjaciół.
-Ty masz tak zawsze?
Spytał się Łukasz, gdy dojechali pod dom Leo, a chłopaki zajęli się wyciąganiem walizek.
-Zawsze. Ale już się przyzwyczaiłam. Przyznam na początku było ciężko. Ale teraz nie zamieniłabym tego na nic innego!
Powiedziała zadowolona.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
Dokończył i wyszedł z samochodu.
Leo miał mieszkanie na drugim piętrze. Ile dla Ciebie to minuta? Krótko prawda? Minuta przed komputerem mija niczym się obejrzysz, a w szkole dłuży się i dłuży... A z piątką mężczyzn w małej windzie? To najdłuższa minuta w życiu! Była tak długa, że Diana nie mogła złapać oddechu po wyjściu z windy. Czuła się w niej jak sardynka, ściśnięta z każdej strony.
DONG DONG!
Zabrzmiało w ich uszach. Po chwili zza drzwi wyłoniła się postać mężczyzny. Bardzo przystojnego mężczyzny.
Zaczął on rozmawiać po niemiecku z Łukaszem. Wyglądał na zadowolonego, a może tylko udawał?
-Wejdźcie do środka.
Dodał po angielsku i otworzył szerzej drzwi.
Mieszkanie niczego sobie. Duże. Trzy pokoje, kuchnia, łazienka, dodatkowo salon z balkonem i sala specjalna do gry w Fifę. Dlaczego każdy piłkarz gra w Fifę?
Jedynym minusem mieszkania było to, że było w nim brudno. Ubrania, buty i piłki leżały wszędzie. Ale Leo szybko to zauważył i zbierając wszystko co niepotrzebne wrzucił do jednego z pokoi.
-Dobra, to ja was zostawiam. Leo, pilnuj ich!
Powiedział Łukasz i wyszedł z mieszkania.

***

Po pierwszych zamienionych zdaniach atmosfera się rozluźniła. Siedzieli razem przy stole w salonie i czekali na współlokatora Leo.
-A ten twój kolega też piłkarz?
Zaczął Alba.
-Tak. Zaraz powinien być. Poszedł pobiegać.
Dopowiedział Leo. W tym momencie drzwi od mieszkania się otworzyły i pokazała im się postać mężczyzny. Czarne spodenki, szara bluzka z żółtym napisem i słuchawki w uszach. Brunet wyglądał oszałamiająco. A mokra koszulka tylko dodawała mu męskości. Wchodząc do mieszkania miał spuszczony wzrok w podłogę.
Wyciągnął słuchawki z uszu i spojrzał przed siebie. Jego mina była bezbłędna! Wyglądał jakby co najmniej zobaczył ducha!
-Eee...
 Zaczął skrępowany widząc bandę z Hiszpanii.
-Hola!
Krzyknął Alexis. Po wypowiedzeniu tego słowa wstał z kanapy i podchodząc do chłopaka podał mu rękę i poklepał po plecach. Mokrych plecach.
-Jestem Alexis. To jest Jordi, Diana, Pedro i Cristian.
Mówił pokazując po kolei na swoich przyjaciół.
-Dziś będziemy wam truć życie. Nie bój się jakoś wytrzymasz. Leo już się przyzwyczaił.
Powiedział i spojrzał na Leo.
Leitner stał i nic nie mówił. Właściwe to co miał powiedzieć? Dobrze, że tą niezręczną ciszę przerwał Sanchez.
-Idź się lepiej umyj, za bardzo intensywnie ćwiczyłeś.
Powiedział i zatykając nos wrócił na swoje miejsce obok Jordiego.
Zmieszany i zdziwiony całą sytuacją Leitner wszedł do łazienki.
-Tak, to właśnie był Mo.
Powiedział Leo.

***

-Od dawna jesteś z Leną?
Zaczęła Diana.
To była jedyna wolna chwila odkąd jest w mieszkaniu Bittencourta. Zgraja Hiszpanów plus jeden Chilijczyk postanowiła urządzić sobie zawody w grę w Fifę, dlaczego mnie to nie dziwi?
Diana została z Leo w salonie, Leitner nadal w łazience, a reszta zdziera gardła w pokoju obok.
-Nie długo. Kilka miesięcy. Nic Ci nie mówiła? Myślałem, że się przyjaźnicie...
Powiedział patrząc w oczy brunetki.
-Przyjaźnimy to może za dużo powiedziane... Po prostu bardzo się lubimy, ale to chyba nie przyjaźń, sama nie wiem.
Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Pójdę do chłopaków.
Powiedział i wstał z kanapy udając się do pokoju obok.
Już chciała zrobić do samo. Wstała z kanapy i przechodząc obok drzwi od łazienki chciała pójść do pokoju obok. Niestety, jej szczęście życiowe znów ją zawiodło. Pech chciał, że w tym samym momencie Leitner otwierał drzwi od łazienki. Jedno mocniejsze szarpnięcie, a Dianę już bolało ramię.
Moritz widząc leżącą na podłodze dziewczynę zaczął mówić różne słowa po niemiecku. Można było zauważyć, że się przejął. Już chciał dzwonić na pogotowie, bo szybkim ruchem ręki wyciągnął telefon z kieszeni.
-Spokojnie, nic mi nie jest...
Wyszeptała Diana podnosząc się z podłogi.
-To dobrze, bo już się bałem...
Mówił drapiąc się po głowie.
-My się wcześniej nie widzieliśmy?
Spytał.
-Chyba nie...
Odpowiedziała.
-To ty! Ty mnie zmieszałaś z błotem na stadionie! Myślałaś pewnie, że nie rozumiem?
Pytał z uśmiechem na twarzy.
-Ja... Ja... To ty gadałeś cały czas coś po niemiecku! Nie moja wina...
Odpowiedziała. Po wymienieniu kilku zdań doszli do porozumienia.

***

Wspaniały wieczór. Siedzisz w pokoju. Sama. No, nie do końca sama. Ty plus sześciu mężczyzn. You know what I mean? ^^.
-Wyjdźmy stąd.
Powiedziała Diana patrząc na to wszystko co dzieje się w mieszkaniu Bittencourta. Alexis leżący na podłodze i robiący brzuszki, Jordi, Leo i Pedro grający w karty, a Tello z Moritzem postanowili sprawdzić, który z nich ma lepiej umięśniony brzuch. Stali przy kominku z podwiniętymi koszulkami do góry i sprzeczali się, którego brzuch jest lepszy.
-Ha! Ha! Z czym ty do ludzi wychodzisz?
Zaczął śmiać się Cristian.
-Ja?! Lepiej spójrz na swój obwisły i odstający brzuch! Nie ma czym się chwalić!
Odpowiedział mu pewny siebie Leitner.
-Spytajmy się ich.
Powiedział Cristian i spojrzał na przyjaciół.
-Ej! Kto ma lepszy brzuch? Wiem, że ja, wszyscy to wiemy, ale on nie może przyjąć tego do wiadomości. Pomóżcie mu w tym.
Mówił.
-Tak, tak Tello. Cicho siedź. Kto ma lepszy?
Dodał Mo.
Zapanowała niezręczna cisza. Było słychać liczenie Alexisa przy kolejnym brzuszku: dziewięćdziesiąt trzy, dziewięćdziesiąt cztery...
-Ja się nie znam.
Rzucił jako pierwszy Alba.
-Nie znam się na męskich brzuchach. Wole patrzeć na płeć przeciwną.
Dodał.
Automatycznie wszystkie oczy zostały zwrócone na Dianę, która czytała gazetę. Wyjrzała zza niej i przerażonym wzrokiem spojrzała na chłopaków.
-Co się tak na mnie patrzycie...?
Dodała niepewnie.
-Jest sprawa.
Dodał Leitner.
-Kto ma lepszy brzuch? Ja czy ten grubas?
Mówił pokazując na Tello.
Stali nad Dianą i patrzyli na nią swoimi kocimi oczami, jakby od niej zależało ich życie. W pewnym sensie zależało. Przecież nikt nie chciał przegrać. Każdy był pewny swego. Każdy kochał swój brzuch.
Po prawej stronie zaraz przed oczyma brzuch Cristiana, po lewej Moritza.
-Wiecie...
Powiedziała i odepchnęła ich lekko od siebie.
Nie wiedziała jak ma ubrać w słowa to, co myśli. Oni mogli by się ubrać!
-Wiecie...
Powtórzyła.
-Tak, to już wiemy. Ale kto ma lepszy. Tak, wiem, że ja. Musisz to tylko powiedzieć.
Powiedział Cristian.
-Wiecie...
Powtórzyła po raz kolejny.
-Czekajcie, czekajcie...
Powiedział Alexis wstając z podłogi. Stanął między Moritzem, a Cristianem i podwinął swoją koszulkę do góry.
-I na co te sprzeczki? Mamy zwycięzcę!
Powiedział zadowolony i zakrył brzuch.
-Tak, Alexis ma najlepszy.
Powiedziała zadowolona Diana, że nie musi wybierać między Tello, a Mo. Ten Alexis to jednak przydaje się czasem. Czasem, bo czasem, ale jak już jest potrzebny, to zawsze pomoże. Tak też było i tym razem. Diana wykręcała by się przed wskazaniem któregokolwiek z nich dopóki by sami nie odpuścili. Alexis zawsze ma to wyczucie czasu.

***

Po kolejnych kilku namowach Diany całą grupą wyszli z mieszkania. Zaufali Moritzowi, który powiedział, że zna świetne miejsce, gdzie można się wyluzować i zabawić.
Po kilkunastu minutach byli przed budynkiem.
-Bar ze striptizem?
Spytała zdziwiona Diana, gdy weszli do środka.
-Mówiłem, że będzie fajnie.
Powiedział i objął ją Moritz.
-Tak, chyba dla was...
Odpowiedziała. Wspólnie usiedli do jednego ze stolików. Po zamówieniu i wypiciu kilku kolejek, Diana dała się przekonać, że ten bar, to jednak fajne miejsce.
-Założę się, że nie umiesz tak tańczyć...
Zaczął Leitner. Siedział najbliżej Diany, wiedział, że nikt poza nią nie usłyszał jego pytania. Poza tym, wszyscy byli zajęci gapieniem się na tancerki.
-Ja nie umiem? Proszę Cię!
Powiedziała Diana i machnęła ręką. Wiedziała, że po wypiciu kilku kieliszków, można ją nakłonić do wszystkiego. Tego się najbardziej bała.
-To pokaż co potrafisz.
Mówił Leitner z szyderczym uśmiechem. Dało się zauważyć, że Diana bardzo mu się podobała. Po co by ją do tego nakłaniał, skoro by tak nie było? Musiał mieć jakieś ukryte intencje...
-Śmieszny jesteś. Nie wyjdę tam. Ty wyjdź! Pokaż jaki jesteś wspaniały!
Rzuciła, żeby się odczepił. Takiego przebiegu sytuacji się nie spodziewała! Brunet dopił drinka i wskoczył na parkiet. Stał gdzieś między tańczącymi dziewczynami i zaczął kręcić się w podobny sposób. Znów jej oczom ukazał się jego idealnie wyrzeźbiony brzuch.
-Dajesz Leitner! Kręcisz tyłkiem!
Krzyczeli na zmianę Alba i Pedro. Mieli świetny ubaw z wyczynów Leitnera. Komórki poszły w ruch, już zdjęcia zrobione. Oj, Mo będzie musiał się z tego gorzko tłumaczyć...
Po kilku minutach ponętnego kręcenia tyłkiem Moritz został na scenie w samych bokserkach.
-Dajesz Moritz! Ściągasz!
Krzyczała Diana. Diana, która miała największą frajdę z tańca Moritza.
Niestety, Leitner aż tak odważny nie jest, żeby przed salą pełną mężczyzn ściągnąć majtki. Zbierając swoje rzeczy z parkietu wrócił do stolika.
-Brawo Leitner! Masz bardzo zgrabny tyłek!
Wyleciał Leo.
-Tak, Leo, ty nie udawaj, że wcześniej go nie widziałeś!
Odpowiedział Alexis.
-Przecież mieszkacie razem. Sami... Któż wie, co wy tam robicie...
Mówił.
-Zamknij się Sanchez!
Odpowiedział.
Z całego zamieszania skorzystał Leitner.
-No, Dianuś, teraz ty.
Powiedział zakładając koszulkę.
-Nie, nie mój drogi. Ja nie powiedziałam, że wyjdę po Tobie. Przykro mi, dziś nie pooglądasz mego ciałka!
Powiedziała zadowolona z siebie.

***

Kolejna kolejka i kolejna... Niektórzy zaczęli już odlatywać. Niektórzy czyli na przykład Pedro. Miał najsłabszą głowę ze wszystkich.
-Ja go odprowadzę.
Powiedział Leitner biorąc Pedro pod rękę. Miał nadzieję, że ktoś mu pomoże. Przeliczył się. Cristian i Alexis byli zajęci podrywaniem jakiejś tancerki, a Alba i Leo zacięcie rozmawiali. Gdyby tylko ktoś im przerwał, byłoby z nim źle, oj źle...
Wyszedł z baru. Pedro cały czas mamrotał coś pod nosem.
-Moritz! Zaczekaj!
Krzyknęła Diana wychodząc z baru.
-O, jednak ktoś mi dotrzyma towarzystwa?
Spytał.
-Jednak tak.
Opowiedziała i złapała Pedro z drugiej strony.
Po kilku chwilach byli już pod mieszkaniem Leo. Po dramatycznej jeździe w windzie i jeszcze gorszym położeniu Pedro do łóżka mogli odsapnąć.
-Masz jeszcze siłę?
Spytał się Leitner wyciągając z lodówki butelkę wódki. Zaprzeczyć nie mogła, zawsze ulega.

***

Cóż alkohol robi z ludźmi...
-Jesteś taka piękna...
Zaczął zalany w trzy dupy Moritz.
-Taka piękna...
Powtarzał. Diana tylko siedziała i śmiała się pod nosem z głupstw wygadywanych przez Moritza.
-Twoje oczy są niebieskie i ładne...
Niebieskie? Jakie niebieskie? Daltonista się znalazł...
-Chyba brązowe chciałeś powiedzieć.
Dodała Diana.
-Tak, brązowe, przecież mówię.
Odpowiedział.
-Chodź, pomogę Ci pójść do łóżka.
Powiedziała i wstała z kanapy. Zrobił to też Mo. Łapiąc go w pasie, zaczęła prowadzić do pokoju.
-Jesteś taka...
Mówił leżąc już na łóżku.
-Tak, piękna, wiem.
Odpowiedziała i pomogła mu ściągnąć koszulkę.
Gdy chciała rzucić koszulkę na podłogę, poczuła ręce na swoim ciele.
-Dlaczego nie chciałaś zatańczyć?
Mówił, jakby kompletnie wytrzeźwiał.
-Udawałeś?
Odpowiedziała widząc znaczne polepszenie się stanu bruneta.
-Dlaczego nie chciałaś tańczyć?

Pytał dalej.
-Bo nie.
Odpowiedziała. Poczuła ciepłe ręce na swoim ciele. Nie wiedziała co ma robić. Czy krzyczeć, czy uciekać, a może pozwolić na dalszy przebieg sytuacji? Gdyby nie te wypite procenty, wszystko skończyło by się inaczej.
Spojrzeli w swoje oczy. Oboje czuli to samo.
Ich usta zetknęły się. Wszystko wydawało się być idealnie.

5 komentarzy:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
    http://you-will-be-safe-with-me.blogspot.com/p/liebser.html

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział nie spodziewałam się tej końcówki mam nadzieje że Diana będzie z Alexisem do następnego informuj mnie na milosc-w-barcelonie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział http://me-gusta-fcb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealnie i są moi Borussien... KOCHAM TWOJEGO BLOGA!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kocham Twoje komentarze ;) Dziękuję bardzo.

      Usuń